Polacy z Dawidem Zarembą jadą na Mistrzostwa Świata Juniorów do Italii!

    Cicho wszędzie, głucho wszędzie, nie wiadomo więc co to będzie, i że w ogóle będzie. Ani PZM się nie pochwali, ani żaden patron medialny drużyny się nie ujawnia, ani nawet żaden z piewców MX i pseudo promotorów nie raczył powiedzieć słowa. Dziwne, prawda?

    O imprezie wiadomo od roku, a o polskim uczestnictwie w niej od prawie dwóch miesięcy. A tu nic, jakby to jakaś tajemnica, albo wręcz wstyd był. Są tylko prywatne posty w mediach społecznościowych. To nie jest ani normalne, ani dobre. W świecie robi się odwrotnie; najpierw informuje czynnik oficjalny (sam lub poprzez media), potem media, a dopiero potem sztaby i ekipy samych zawodników i oni sami. U nas jak zwykle musi być inaczej. Dlatego informujemy: w dniach 13-14 lipca we włoskiej Pietramuracie rozegrane zostaną MŚ Juniorów MX przeniesione z Moskwy. I weźmie w nich udział w końcu polska drużyna. Słynny tor „Ciclamino” u podnóża skalnych ścian alpejskich to jedna z najbardziej wyjątkowych aren wyścigowych i miejsce wspaniałych, historycznych wręcz wyścigów. Co roku gości wiosną Grand Prix MXGP, a kilka lat temu rozegrano tam Motocross of European Nations, z udziałem polskiej kadry młodzieżowej. Bliskość Trydentu i położenie w niezwykle popularnym regionie Trentino dodaje atrakcyjności temu i tak spektakularnemu miejscu.

    Bliskość słynnego na cały świat Jeziora Garda dodaje splendoru turystycznego. W składzie polskiej drużyny znaleźli się: klasa 65ccm czyli Maksymilian Onasz, Dawid Zaremba, Mieszko Polnar, Piotr Kajrys. W klasie 85ccm pojadą Kuba Kowalski i Olaf Włodarczak, a w setkach Marcin Bandosz. Prognozowani do składu ekipy Dariusz Rapacz i Damian Zdunek nie spełniają już górnych limitów wieku wg. regulaminu MŚJ i niestety jechać nie mogą. Zawody w Pietramuracie będą doskonałym sprawdzianem dla tych paru naszych młodych riderów, którzy wciąż jeszcze walczą o udział w wielkim finale ME EMX 65,85 w Loket. Ci, którzy się zakwalifikują (a oby było ich jak najwięcej) – co nastąpi lub nie w najbliższy weekend podczas ostatniej rundy eliminacyjnej, będą mieli okazję wystąpić w dwóch najważniejszych imprezach roku. Tor w Pietramuracie jest torem dość twardym, z domieszką żwiru i drobnych kamyków. Nasączony wodą staje się coraz cięższy, a w ciemnej ziemi szybko robią się koleiny. Klimat bywa kapryśny, bo okolica notuje częste opady (jak to w górach), ale o tej porze roku należy spodziewać się upałów. Po obfitych opadach nie zmienia się wprawdzie w gęstą, błotnistą zupę (jak bywa na torach mieszanych lub miękkich), ale ciężka ziemia sprawia spory opór dla kół.

    A teraz pozytywna informacja. Kadrowicze jadący na MŚJ otrzymają od PZM pełne kilometrówki i delegacje, a więc w praktyce pełny zwrot kosztów. Widać więc wreszcie jakąś troskę o najmłodsze pokolenie sportowe w motocrossie. I bardzo dobrze, w końcu skoro długo słabo wychodziło nam dbanie o kadrę seniorską, to niech przynajmniej ci młodsi teraz mają coś lepszego. Rodzice nie będą musieli znowu drenować własnych kieszeni.

    Jeśli zapytacie o szanse naszych, to… Kadra jest, kadra wystartuje, powalczy, ale niech nikt się nie łudzi, że jedziemy do Włoch po jakieś sukcesy. Nasi młodzi riderzy zbyt rzadko startują poza granicami Polski, a tylko konfrontacja z najlepszymi daje szanse na skuteczną rywalizację. Cud się raczej nie zdarzy, no chyba, że cała najlepsza światowa czołówka po starcie wykona mega glebę. W dodatku nie jadą kontuzjowani nasi znakomici dwaj riderzy, czyli Maks Chwalik i Miko Stasiak, którzy mieliby szanse na niezłe miejsca. Wysyłamy więc kadrę nieco okrojoną, taką, która zbiera nauki i doświadczenie. To konieczne, tym bardziej, że w roku ubiegłym nie było nas ani na MŚJ w Australii, ani na MXoN w USA. Bo za daleko, za drogo itp….

    Kontakt z czołówką światową czy europejską nam się nieco urwał, gdyż obecnie nasi poza granicami ścigają się raczej tylko w strefie wschodniej EMX. W tej dziedzinie brak regularnego kontaktu z silnymi rywalami skutkuje wiadomo czym. Największe szanse wydają się mieć objeżdżeni nieco bardziej poza krajem ci najmłodsi. W klasie 65ccm bywa bowiem bardzo różnie. Dobrze więc, że tam jedzie naszych najwięcej. Będziemy się zwłaszcza przyglądać Dawidowie Zarembie, którego X-cross objął patronatem. Jego ubiegłoroczna przygoda z najsilniejszą strefą EMX (North West) może się okazać bardzo przydatna, bo tamta strefa jest jak pół MŚ, sami najsilniejsi rywale. Kubie Kowalskiemu, dla którego będą to drugie MŚJ na pewno przyda się doświadczenie ze strefy eliminacyjnej, ale będzie musiał zmierzyć się ze znacznie silniejszymi konkurentami niż dotychczas. Z kolei Włodarczak też zaliczył niejeden start w Holandii i mamy nadzieję, że nie będzie już syndromu „stresu przed zagranicą”. Marcin Bandosz z kolei zaliczył udział w Dutch Masters i też nie będzie to jego pierwszy kontakt z silną ligą rywali. Swoją drogą ciekawe kogo przyśle Ameryka i jak będzie wyglądał udział zawsze mocnych młodych Rosjan?

    Komu dajemy największe szanse? Ubiegłoroczne MŚJ w australijskim Horsham przyniosły kilka medali dla Australijczyków i Amerykanów. Ale najwięcej emocji dostarczyła rzecz jasna klasa 125cm, gdzie o złoto walczyła trójka: miejscowy o polskim nazwisku Bailey Malkiewicz, Włoch Mattia Guadagnini i nasz dobry czeski znajomy Petr Polak. Złoto trafiło w ręce Malkiewicza, srebro wziął Włoch, a brąz Czech. Tym razem to Guadagnini będzie głównym pretendentem wobec emigracji Malkiewicza do klasy 250cm. Ale z uwagi na to, że impreza rozegrana zostanie w Italii, zjawi się tam na bank wszystko co najlepsze na kontynencie. Groźni będą więc Francuzi, Skandynawowie i jak zawsze Holendrzy, a w setkach na dodatek pojawią się pewnie wszyscy najlepsi z EMX125. Zobaczymy co w klasie 85ccm pokaże ex mistrz świata z 65ccm Holender Ivano Van Erp i z czym przyjedzie inny mistrz Edvards Bidzans z Łotwy. Jednym z kandydatów do medalu jest też czeski zawodnik Vita Marek, który znakomicie jeździ na strefie EMX. Jeśli pogoda dopisze, może to być przepiękna, wspaniała impreza wyścigowa w niezwykłej, jedynej w swoim rodzaju scenerii. Oby nasi wywieźli z niej jak najwięcej i wrócili zdrowi!

    fot: Aleks Skoczek, ARC