Półmetek w Tampa (AMA SX)

Tampa-Clearwater-St. Petersburg. Zespół aglomeracji liczący ok. 2,5 miliona mieszkańców, na zachodnim wybrzeżu Florydy. Samo Tampa znane jest z dość starej linii tramwajowej. Tutaj też zakończył żywot płk. Ryszard Kukliński. Ale dzisiaj Tampa jest świadkiem „połowinek…”

Nie mają one jednak nic wspólnego z imprezą przedmaturalną. Wręcz przeciwnie, oznaczać będą twardą, męską walkę w wyścigach supercross, które w USA właśnie osiągają półmetek sezonu mistrzostw Ameryki. Na Raymond James Stadium, mieszczącym blisko 70.000 widzów, normalnie rozgrywa się mecze futbolu amerykańskiego. Lokalna drużyna Buccaneers należąca do ligi NFL gromadzi tu tłumy ubranych na czerwono fanów. Stadion posiada rzadką ozdobę, replikę 1:1 pirackiego okrętu z wielką trupią czaszką.

To taki symbol futbolowej drużyny piratów. Arena dwukrotnie gościła wielki finał SuperBowl. Tym razem jednak, zamiast obecności prezydenta (pierwszego kibica w USA) i huku dział na „Ray Jay”- jak zwą to miejsce kibice, rozlegnie się grzmot 22 maszyn w dwóch finałach supercrossu. Ta dyscyplina gości w Tampa od 1987r, gdy w pierwszym wyścigu klasy 450 wygrał Jeff Ward. Do 1998r wyścigi odbywały się na poprzedniku „Ray Jaya”- czyli na Tampa Stadium. Jak wygląda sytuacja przed Main Eventami w obydwu klasach? Liderują Anderson i Osborne w swoich klasach. Husqvarna musi być naprawdę kontent. W 250-tkach mamy drugie starcie Dywizji Wschodniej i zaliczony dopiero jeden finał w Arlington, po którym wiadomo tylko tyle, że jest około ośmiu kandydatów do trzyosobowego podium. Jest jednak w tej ósemce Zach Osborne, ubiegłoroczny mistrz Wschodu, który przez sporą liczbę znawców tematu uważany jest za „odpowiednika Jasona Andersona”. I to nie tylko ze względu na Husqvarnę jakiej obaj dosiadają. W obu upatruje się faworytów do tytułu.

I to tak realnie. No dobrze, a co w klasie 450? Czy ten Eli Tomac, który jeździ w przysłowiową „kratkę” pójdzie za ciosem i znowu zdominuje wyścig? Za wielu rywali po starcie miał nie będzie, w zasadzie to Anderson i Musquin są wystarczająco mocni, ale pamiętamy co stało się wcześniej, gdy wystarczyła jedna gleba i byciem najlepszym nic nie dało… Trzy zwycięstwa coś jednak znaczą, więc jak tylko nie będzie błędów własnych i nikt nie przeszarżuje, nikomu motocykl nie wyskoczy spod czterech liter, to powinno być „prawidłowo”. Czyli ostra, wyrównana walka i piękne pojedynki. Tego przecież chcą kibice! Co mamy z gatunku ciekawostek? W kwalifikacjach 250cm pojawiły się znowu polsko brzmiące nazwiska: Wrozyna i Delnicki. Ale jedni nazwisko przykuwa szczególną uwagę w klasie 450ccm. Oto po swoim pierwszym zwycięstwie (w San Diego) udział w klasie najwyższej postanowił wziąć na kilka rund przed tym, zanim ponownie wróci rywalizacja Zachodu, ubiegłoroczny mistrz AMA klasy 250 Justin Hill. Wygląda na to, że choć początek sezonu miał taki sobie, to jednak ostatnie dwie rundy napędziły go na tyle, że nie chce sobie przerywać ścigania. Najpierw trzeci (Oakland), a w tydzień później pierwszy. A teraz też pierwszy, ale start w najwyższej klasie. Ciekawe…

W niedawnym wywiadzie pytany o nienajlepszy początek sezonu Hill powiedział, że nie umiał się wczuć w rywalizację, gubił rytm, marnował starty, nie miał „ciągu” i że musi się odbudować. Widocznie odbudowa dotyczy też samej jazdy, skoro mu jej dalej mało. Będzie więc ciekawie, bo ten rider należy do niepokornych i upartych. Szuka być może i nowych wyzwań wśród starszych kolegów, jakiegoś punktu odniesienia do tego gdzie jest. Zobaczymy co pokaże w Tampa i w kolejnych rundach. Ale nie jest sam, bo w dzisiejszych kwalifikacjach jest też Cole Martinez, jego kolega ze „strefy zachodniej”. Ciekawie zapowiada się też „zemsta” upadłych faworytów sprzed tygodnia, czyli Ferrandisa i Davalosa. Może tym razem po starcie nie będzie karambolu, który załatwi na amen paru najlepszych. A może będzie? W nocy naszego czasu wszystko stanie się jasne. Oby nikt się nie uszkodził i obyśmy mieli wspaniały spektakl. To może być znakomita, prawdziwa walka piratów o złoto!

fot. ARC