Polski progres na Dakarze, świetny wynik Lai Sanz, Brabec na topie

Siódmy odcinek specjalny Dakaru ze startem i metą w tym mieście różnił się od poprzednich, a zestaw trudności przygotowany przez organizatorów dał się we znaki zawodnikom wszystkich kategorii.

Ci, którzy lubią szybkie partie byli w swoim żywiole przez pierwsze 100 kilometrów, ale potem musieli pokonać trudne sekcje piasku fesz-fesz, a dalej wyboiste dukty na płaskowyżu w połowie odcinka. Potem czekało ich 50 kilometrów wydm Duna Grande i Duna Argentina, a końcówka odcinka to szybka, trudna nawigacyjna sekcja w rejonie San Juan. I znowu mgła opóźniła start motocyklistów.

Pablo Quintanilla

Na szczęście czas oczekiwania nie był zbyt długi, ale i tak zwycięzca wczorajszego etapu Pablo Quintanilla wystartował mocno zestresowany. Przede wszystkim tym, że za plecami miał prawdziwe „stado wilków” czyhających na jego ewentualny błąd. Taka to już niewdzięczna rola otwierajacego wyścig. Ale po drodze pojawiła się dobra znajoma sprzed kilku godzin – gęsta mgła. W tej sytuacji zarządzono neutralizację na CP1. Po półgodzinnej przerwie ostro do przodu ruszył Sunderland, natomiast zawieruszył się gdzieś Brabec. Wkrótce jednak wszystko miało się wyjasnić.

Sam Sunderland

To właśnie Sunderland okazał się najszybszym motocyklistą, podczas gdy Ricky Brabec wykorzystał słabszy dzień Pablo Quintanilli i ponownie został liderem.

Ricky Brabec: Tak, potrzebowałem dobrego wyniku. Musiałem mocno cisnąć, aby być w czołówce. To nie było łatwe. Myślę, że jechałem zbyt szybko, szybciej, niż rozsądek nakazywał. Nie było jednak żadnych dramatycznych momentów, tak jak właściwie podczas całego rajdu do tej pory i mam nadzieję, że tak będzie do końca. Dzisiejszy wynik był mi potrzebny, aby wrócić na pozycję lidera. Mam nadzieję, że jutrzejszy etap będzie łatwiejszy nawigacyjnie niż dzisiejszy. Z niecierpliwością czekam na kolejne trzy dni. Sądzę, że ja i Quintanilla będziemy walczyć o zwycięstwo do ostatniego kilometra. Najważniejsze, by nie popełnić błędu.

Z etapu na etap rozkręcają się młodzi motocykliści Orlen Teamu. Maciej Giemza zajął w poniedziałek 19 miejsce, a Adam Tomiczek był 24. W klasyfikacji po 7 etapach kolejność jest odwrotna – Tomiczek zajmuje 19 lokatę i wyprzedza swojego kolegę z zespołu o 3 miejsca. „Wezwany” w zeszłym roku w ostatniej chwili, by zastąpić kontuzjowanego Paulo Gonçalvesa Chilijczyk José Ignacio Cornejo pokazał bez dwóch zdań, że zasłużył na miejsce w zespole fabrycznym Hondy. Chociaż młody motocyklista wciąż się uczy i zbiera doświadczenia w najtrudniejszym rajdzie świata, już obecnie jest poważnym atutem zespołu HRC. Cornejo jest bardzo szybki i skuteczny, chociaż do jego zadań należy niekiedy udzielanie pomocy kolegom z zespołu na trasie. Pomimo to, w poniedziałek wyrównał swój najlepszy wynik w karierze sprzed dwóch dni i zajął drugie miejsce za Samem Sunderlandem. Pierwsze zwycięstwo oesowe jest kwestią czasu…

Laia Sanz

Znakomicie jedzie także Laia Sanz, zajmujaca aktualnie 16. miejsce.

Maciek Giemza: Od samego początku trzymałem wyższe tempo niż do tej pory. Do tego byłem w grupie szybkich zawodników, więc motywowali do tego tak konkurenci z przodu, jak i z tyłu. To był etap bardzo ciężki fizycznie, po drogach, na których już odbywała się rywalizacja, mocno wybitych, co dało w kość uczestnikom. Do tego bardzo duży trudnych technicznie wydm i trudna nawigacja, ale na szczęście udało się czysto przejechać etap.

Adam Tomiczek: Mam za sobą udany odcinek, pokonany równym tempem i bez przygód nawigacyjnych. Raz zakopałem się na wydmach, ale na szczęście nie straciłem dużo czasu. Trasa była bardzo wymagająca, a we znaki dała się też burza piaskowa. Kolejny etap zaliczony, a to jak zawsze cieszy.

We wtorek uczestnicy 41. rajdu Dakar ruszą na trasę 8. etapu – z San Juan de Marcona do Pisco. Na zawodników czeka ponad 200 kilometrów dojazdówki i 360 kilometrów odcinka specjalnego.

fot. KTM, Husqvarna, A.S.O.