Kilka dni temu opublikowaliśmy rozmowę z Justynem Janasem poprzedzającą Cross Country Liqui Moly Cup Extreme Sudety. Zaczynała się tak: „Justyn Janas to już dzisiaj marka”. W miniony weekend mogliśmy zweryfikować tę opinię. No i? I jest jeszcze lepiej!
Niewielka wieś Suszyna w Sudetach. Mieszkańców niezbyt wielu, ale przyjaznych off roadowi. Tu właśnie przed kilku laty zakotwiczył Justyn Janas powołując do życia zawody cieszące się coraz większą popularnością nie tylko w regionie, nie tylko w całej Polsce ale także poza jej granicami.
Znakomite tereny do upalania, świetna organizacja, perfekcyjne przygotowanie trasy i pełne oddanie Justyna. Efekt? Rozpoczynający cykl Pucharu Sudetów Cross Country Liqui Moly Cup ściągnął w niedzielny poranek blisko dwustu jeźdźców. Wśród nich znaleźli się Hobbyści, Eksperci, Juniorzy 21, Ladies i Mastersi dosiadający endurówek, quadów, a nawet adventures. Jednym słowem rozmach jakiego próżno szukać na podobnych imprezach. Na liście zgłoszeń m.in. Wojtek Latała, Hubert Hyla, Bartek Tabin, że wymienię nazwiska ogólnie znane nie tylko w tzw,. „środowisku”.
Pierwsi miłosnicy mocnych wrażeń zjechali już w sobotni wieczór. Poza przygotowanym padokiem, czekało na nich miejsce na grilla, który dymił do późnych godzin nocnych. Następnego dnia, w niedzielny poranek niemal od świtu rozpoczęła swoją pracę sprawna maszyneria: biuro zawodów i caterning, Humory dopisywały, bo pogoda zapowiadał się wyśmienita pod każdym względem. Swoje pierwsze kroki skierowałem na próbę ekstremalnego enduro. Dwa kamienne zjazdy, jeden podjazd (dla klasy Expert) robiły wrażenie. Podobnie jak sekcja opon, belek, głazów i specjalnej nachylonej pod dużym kątem platformy.
Wszystko dopracowane, bez lipy w dodatku tak zlokalizowane, że kibice nie musieli ganiać po górach w poszukiwaniu off roadowych wrażeń. A warto było o nich zadbać, bo na zawody zjechały ich setki (parking pękał w szwach). Kilkanaście kilometrów nitki otaśmowane, drogi dojazdowe zamknięte dla ruchu lokalnego, padok na którym nikt nikomu nie musiał zaglądać do misek, jednym słowem poziom co najmniej europejski. Organizatorzy przygotowali dwie wersje trasy: pierwsza dla mniej wprawionych i druga dla wspomnianej już klasy Expert.
Ale życie potrafi płatać figle o czym przekonałem się już podczas rundy zapoznawczej m.in. dla najmłodszych uczestników. Ci, zamiast objechać belki ulokowane tuż przed metą, podjęli wyzwanie i… przejechali drewniane przeszkody bez żadnych kompleksów, gdy większość ich starszych kolegów skorzystała z wersji light. Tak więc zapowiadała się ostra jazda.
O godzinie 10.00 na starcie pojawili się Juniorzy, Amatorzy i Ladies. Obsada bardzo liczna, niestety poza dziewczynami. Wyzwanie podjęły tylko cztery, w tym jedna Czeszka. Zabrakło jednej z faworytek Sandry Piszczek, po odniesionej w ubiegłym roku kontuzji nie chciała ryzykować, i słusznie. A zwycięstwo przypadło Marcie Wieczorek, która pojechała najszybciej i odnotowała najlepszy czas okrążenia. Marta: Wrażenia bardzo pozytywne, Justyn już nieraz udowadniał, że potrafi zaskoczyć kreatywnością przy tworzeniu trasy zawodów i tym razem również nie zawiódł. Moim zdaniem to, że było bardzo sucho i się kurzyło było samo w sobie dosyć sporym utrudnieniem. Trudnym i fajnym elementem były też belki na końcu okrążenia, które fajnie urozmaicały wyścig. Startowałam na Becie RR 300 Racing 2T, w planach na pewno mam cały sezon Pucharu Sudetów Cross Country i Poland Enduro Cross Series.
W miarę upływu czasu emocje zaczęły jeszcze bardziej rosnąć, bowiem oto na starcie pojawili się jeźdźcy spod znaku Expert. To ich czekała prawdziwa Golgota, bowiem musieli zmierzyć się z ekstremalną próbą najeżoną wieloma przeszkodami. Poziom zawodników bardzo zróżnicowany, niektórym przyszło walczyć o przysłowiowe przetrwanie. Wszystkim należy się szacun, ale słowa uznania kieruję przede wszystkim pod adresem zwycięzcy Wojtka Latała.
On po prostu płynął, bez żadnych problemów pokonywał kamienne rynny i resztę przeszkód wzbudzając owację wśród kibiców niczym na meczu piłkarskim. Wojtek: Trasa u Justyna działa na mnie jak magnes, startuję u Janasa od pierwszych edycji zawodów jakie organizował, i zawsze sprawiało mi to dużo frajdy: naturalny tor enduro, odcinki leśne, łąkowe zakręty, do tego odcinek extreme który jest bardzo wymagający. A przy okazji… Sprzęt w tym sezonie pozostaje bez zmian czyli Husqvarna TE 300 na której czuję się zdecydowanie lepiej w cięższym terenie. Wspierają mnie Shock Suspension, Hawi Racing Team, Dirtbike.pl, dbs motocykle, 71dirtbike i toxpressotechnik. Planuję zaliczyć cały cykl Mistrzostw Polski Enduro, Drapak Rodeo, jakieś CC jak się trafią blisko to chętnie. Każdy start to dla mnie dobry trening.
W Suszynie, samotny w klasie Rally pojawił się uczestnik tegorocznego Rajdu Dakar Bartek Tabin: Pierwsza edycja za nami. Startowałem podczas pierwszych zawodów organizowanych przez Justyna. Wtedy było to Hard Enduro, kilkudniowe, świetna atmosfera, wspaniali ludzie i dlatego jestem tu jak co roku. Tym razem, poza ściganiem, chcieliśmy wspólnie organizatorem przybliżyć wszystkim motocykl którym pojechałem w tegorocznym Rajdzie Dakar. Cieszę się także, że mogłem podzielić w rodzinie motocyklowej swoim doświadczeniem. Wystartowałem normalnym enduro w dwóch wyścigach. Było co robić na tak ekstremalnie przygotowanej trasie, miałem super trening przed Mistrzostw Polski Rajdów Baja. Widzę, że z roku na rok poziom jest coraz wyższy zarówno samej imprezy jak i zawodników. Warto tu być.
Potwierdzam, warto być u Justyna i mam nadzieję, że i ja będę. Do zobaczenia!
tekst i foto: Krzysztof Hipsz