Punktualnie o godzinie 17 naszego czasu, po długiej przerwie, rusza runda AMA SX

Runda wzbudza ogromne emocje, bo przecież w USA nadal trwa pandemia. Mimo to zarówno organizator jak i władze miasta zdecydowały się na siedem rund AMA właśnie w Salt Lake City.

Już samo położenie stadionu University of Utah na wysokości 4600 stóp n.p.m sprawia, że powietrze jest rzadsze ale mniej podatne na atak wirusa. Na pewno wspomniane usytuowanie wpłynie także na pracę silników, które w tych warunkach będą traciły moc.

Daje to pewną przewagę zawodnikom, którzy mieszkają i trenują na wyższych wysokościach, zwłaszcza Tomacowi. Urodzony i wychowany w Cortez w Kolorado i trenujący całe życie na wysokości ponad 6000 stóp, przyzwyczaił się do zmniejszonej mocy w moto i rozrzedzonego powietrza. Ma również przewagę fizjologiczną, ponieważ najprawdopodobniej szybciej będzie się regenerował po każdej rundzie, a jest ich siedem co trzy/cztery dni! Tomac wchodzi do gry z 3-punktową przewagą nad Kenem Roczenem. Tuż za tymi dwoma znajduje numer 1 KTM Cooper Webb.

W 100 procentach zdrowy i gotowy na zwycięstwo jest Justin Barcia. To ostatni zawodnik, który ma szansę na zdobycie tytułu 2020 AMA Supercross 450SX. Wszyscy czekają na wystep debiutanta w klasie 450 Adama Cianciarulo. Jest bardzo szybki i jeśli dostanie się między Tomaca a Roczena może nieźle namieszać w generalce. Krótko mówiąc: czekamy na niewiarygodne, intensywne i bezprecedensowe zakończenie AMA Supercross 2020.

fot.supercross