Roczen jak Vinny Pazienza

Zanim pojawiłem się na starcie w Anaheim mówiłem sobie, to nie ma znaczenia co będzie, czy wygram, czy będę trzeci albo piąty. Ważna miała być jazda i adrenalina. Ale kiedy pierwszy raz zjechałem z toru, moje myślenie zupełnie się przestawiło.

Złapałem bakcyla wygrywania i powiedziałem sobie, że powalczę o pudło. Why not… Niestety, kiedy zobaczyłem, że jadę naprawdę szybko i zaczynam łykać kolejnych gości, nagle… przestałem myśleć! Głód wygranej wziął górę nad rozsądkiem. I nagle zobaczyłem, że ciągnę butem po ziemi! Co jest! No tak, zacząłem jechać coraz ciaśniej, jakaś głupawka. Niewiele brakowało, a noga znowu by mi poleciała gdzieś pod koło. Musiałem się trochę uspokoić, sezon dopiero się zaczyna, a ja za bardzo chciałem ryzykować. Po co, jeszcze nie czas. Dlatego to czwarte miejsce było ok.

Zauważyłem sporo nowych ludzi, którzy wnieśli trochę niepokoju na maszynę. Byli bardzo nerwowi, stremowani… ogarnął mnie strach. Dlatego odpuściłem, bez ryzyka. Ha, a to że zrobiłem czas dnia, no właśnie, o czymś to świadczy. Tiaaa, poprosiłem Fox-a, żeby na spodniach, poniżej pleców umieścił napis Bleed for This. To taki film o bokserze Vinny Pazienza, który uległ bardzo poważnemu wypadkowi samochodowemu ledwo unikając śmierci. Miał nie chodzić, tymczasem dzięki ogromnemu samozaparciu wrócił do normalnego życia. Ten gość bardzo mi zaimponował. Chciałbym być taki jak Vinny.

fot. Honda