W obszernym materiale o I rundzie MŚ MXGP w Argentynie informowaliśmy o poważnym urazie stopy jakiego w samej końcówce drugiego wyścigu doznał Romain Febvre (Monster Energy Yamaha Factory).
Na dużej szybkości utracił równowagę i balans na motocyklu, w efekcie czego zarzuciło maszynę i lider fabrycznej ekipy Yamahy wyleciał z siodełka, mocno uderzając nogami o ziemię. Wiadomo już co dalej… Niestety, nie są to dla Francuza, jego teamu i licznych kibiców wieści dobre. Szczegółowe badania wykonane w Szpitalu Uniwersyteckim w Antwerpii (Belgia, czyli obecny kraj zamieszkania Romaina) przez doktora Geerta Peersmana wykazały dwa złamania w kości skokowej stopy.
To oznacza najprawdopodobniej operację, a przynajmniej leczenie, a więc przymusową przerwę. Byłego mistrza świata, który miał naprawdę udany występ w argentyńskich wyścigach, i jechał po 3. miejsce na podium czekają więc nie treningi, lecz wizyty u lekarzy. Pierwsze zalecenie doktora Peersmana to operacja (w najbliższy wtorek). Czas rehabilitacji ma wg. opinii lekarskiej wynieść około sześciu tygodni od momentu zabiegu. To oznaczało by, że najlepszy obecnie francuski rider w MXGP nie wystartuje w aż trzech kolejnych rundach MŚ (Matterley Basin, Valkenswaard i Trentino). Pojawił by się na starcie dopiero w majowej rundzie w Mantovie. Tak czy siak, marzenia o walce o podium Francuz może więc raczej odłożyć na przyszły sezon…
Ale ambitny rider nie zamierza od razu iść pod nóż. Był świetnie przygotowany do sezonu, miał bardzo dobre czasy, wszystko sprzyjało dobrym wynikom, więc ostatnią rzeczą jakiej teraz chce, to operacja i wyrwa w startach. Dla zawodnika tej klasy i z takimi możliwościami jest to doprawdy frustrujące i dobijające. Romain chce mieć pewność, że operacja jest konieczna, dlatego zdecydował się na konsultacje z kilkoma specjalistami. Chodzi bowiem o czas, a ten działa na niekorzyść zawodnika. Samo leczenie bez operacji i dojście do sprawności i tak spowoduje sporą przerwę w treningach, a to skutkuje spadkiem formy. Zawodnik chciałby tego uniknąć na ile to możliwe, lecz operacja dodatkowo wydłuży całość. Tak więc sprawa wcale nie jest jeszcze oczywista i przesądzona, choć nie ma co liczyć na szybki jej finał. Początek tegorocznej rywalizacji mamy więc już skomplikowany i naszpikowany kontuzjami. Nagl, Bobryszew, Herlings, Moreau, Strijbos, Sanayei (zainfekowany osłabiającym organizm wirusem jak się okazało w grudniu) a teraz jeszcze Febvre. Nie jest miło o tym pisać. Pozostaje liczyć na to, że ta nieprzyjemna lista nie będzie się zanadto powiększać. I kibice i sami zawodnicy chcą przecież tego samego- sportowej walki na torze, zamiast wizyt w kolejnych szpitalach czy gabinetach zabiegowych…
A skoro mowa o operacjach chirurgicznych, to dodajmy do tej smutnej litanii jeszcze jedną wiadomość. Tym razem z Belgii i dotyczącą niestety znowu Stefana Evertsa… Żywa legenda mogła umrzeć, ale intensywne zabiegi lekarzy i specjalistów od walki z malarią uratowały go przed najgorszym. Gdy Stefan nieco doszedł do siebie, stanął na nogi i w końcu opuścił szpital w Leuven, wszyscy myśleli że problem zniknie i najgorsze minęło. Choroba spowodowała znaczne wychudzenie i wycieńczenie ciała. Powoli jednak Stefan odzyskiwał wagę i siły do działania. Niestety, choroba nie minęła…. Mistrz mistrzów zdecydował się na amputację palca u nogi. Jego decyzja spowodowana była wysokim ryzykiem dalszego, pogłębiającego się zakażenia, które może ogarnąć całą stopę, a to oznaczałoby konieczność jej amputacji. Aby nie narażać się na takie skutki, Stefan zdecydował więc o utracie samego małego palca.
Niedawno informowaliśmy, że belgijska legenda znowu musiała wrócić do szpitala z powodu niebezpiecznej infekcji. Jak się okazało, wcześniejsze zarażenie bardzo silną i złośliwą odmianą malarii spowodowało u Evertsa sporą utratę odporności w organiźmie i infekcję w stopach. Mimo intensywnej terapii antybiotykami (dożylnie), jedna z nich nadal była chora i nie udało się tego problemu wyeliminować. Stefan odczuwał narastający ból w prawej stopie. Powstała rana i infekcja zaczęła ogarniać jeden z palców. Lekarze nie byli w stanie zaradzić temu problemowi i z obawy o rozprzestrzenianie się infekcji przekonali mistrza do amputacji chorego palca. Everts mimo takiego obrotu sprawy nie traci nadziei na powrót do zdrowia.
„Byłem świadom, że ta rehabilitacja będzie niełatwa i dochodzenie do sił będzie walką z silnym przeciwnikiem. Lekarze uprzedzili mnie, że leczenie tego co mnie dotknęło, nie jest łatwe ani oczywiste, i że to metoda prób i błędów. Jest to dla mnie cios, że dalej są problemy. Jest to też naprawdę duże obciążenie dla psychiki – mojej i rodziny. Czułem się już lepiej, zacząłem wracać do swoich zajęć, a tymczasem to wróciło. Ale ja zawsze walczyłem, więc wierzę, że i tą przeszkodę pokonam i wygram. Nie poddam się i nie pozwolę by mnie to zniszczyło. Będę pracował dalej i myślał pozytywnie.” To komentarz Stefana po wykryciu infekcji i decyzji o powrocie do szpitala w belgijskim Leuven, w którym będzie musiał spędzić kilka tygodni.
Jak widać pech i kłopoty zdrowotne nie opuszczają żywej legendy motocrossu. Szkoda tym bardziej, że Stefan zdecydował w ostatnim roku poświęcić się tylko rodzinie i skupić wyłącznie na karierze swego syna, Liama i wyszkolić go na być może kolejnego mistrza świata w rodzinie (dziadek Harry, był mistrzem cztery razy, Stefan zaś aż dziesięć razy). Nie próżnował jednak poza tym i będąc aktywnie zainteresowanym branżą motocrossową, niedawno został współwłaścicielem i udziałowcem fińskiej marki Yoko, znanego producenta odzieży zawodniczej dla niejednej dyscypliny sportowej. Sporo wcześniej został też wytwórcą własnego ginu, produkowanego pod nazwą „S72”. Jego interesy mają więc zabezpieczyć zarówno byt rodziny jak i pokryć koszty szkolenia syna, gdyż Everts nie szkolił obecnie innych zawodników. Oby to był już koniec kłopotów zdrowotnych legendy, czego mu bardzo życzymy.
W niedługim czasie opublikujemy obszerny materiał przybliżający postać tego najbardziej utytułowanego w historii motocrossowego mistrza. Przeczytacie w nim wiele interesujących i nieznanych szerzej historii, oraz faktów z jego życia. Znajdziecie tam min. odpowiedź na jedno z najbardziej powtarzanych swego czasu pytań: dlaczego naprawdę upadł i nie został reaktywowany fabryczny team Evertsa SUZUKI, i jakie były okoliczności w których do tego doszło? Wycofanie się żółtej ekipy z MŚ miało bowiem drugie, nieznane tło…A w tym tle pojawia się jeszcze jedno sławne nazwisko i spora doza tragizmu. Jeżeli Czytelnicy zainteresowali się obszernym materiałem o Jeffreyu Herlingsie (część II w najbliższym, marcowym wydaniu X-CROSS, polecamy gorąco!) to niniejszym informuję, że opracowanie poświęcone Evertsowi (którego autorem również będzie niżej podpisany) też będzie wciągającą lekturą.
fot. Alek Skoczek, ARC