Największa i najstarsza w kalendarzu FIM motocyklowa impreza świata enduro już za kilka dni! Six Days rusza 11 listopada w Portugalii, w rejonie Portimao na południowym wybrzeżu.
Zgłoszonych jest ponad 750 zawodników z 34 krajów. W tej wielkiej masie również polska reprezentacja, a w niej mocny debiutant – Dominik Olszowy, mistrz Polski w klasie E2/E3 z 2018r. ! Z jakim nastawieniem i celem wystartuje w Portugalii jeden z najlepszych polskich endurowców młodego pokolenia? Oto rozmowa przeprowadzona niedawno podczas IPONE Cross Country w Biskupicach, gdzie spotkaliśmy Dominika.
Ponownie przyjechałeś do Biskupic na swój trening. Miło Cię widzieć po przerwie. Widzieliśmy się tutaj dokładnie na początku marca, na otwarciu sezonu CC. Jak się dzisiaj czujesz w jeździe, wracając po przerwie?
Całkiem dobrze. Lubię tu przyjeżdżać o różnych porach roku na trening, na ten piasek jaki tutaj jest. Jestem po kontuzji i po pauzie od motocykla, więc sam byłem ciekaw jak będzie wyglądała moja jazda. A tutaj można się całkiem dobrze sprawdzić. Szczerze mówiąc, jechało mi się bardzo dobrze i co najważniejsze, byłem w stanie utrzymać cały wyścig wysokie, dobre tempo. Około półtorej godziny szybkiej jazdy daje jakiś obraz możliwości. Mierzyliśmy czasy i wychodzi na to, że miałem jeszcze lepsze tempo niż wiosną tutaj. Także jestem zadowolony, bo przerwa nie spowodowała braku szybkości ani pewności jazdy. Czuję się jeszcze szybszy i to dobrze, że nie jestem tą przerwą wybity z rytmu. Nie ma też żadnego problemu z motywacją.
Ten trening jest częścią przygotowań do Sześciodniówki. Powiedz z jakim nastawieniem i planem jedziecie do Portugalii?
Celem jest przede wszystkim ukończenie zawodów. Na tym mi najbardziej zależy po nieudanym występie w Solsonie (na WESS w Hiszpanii), gdzie miałem złamanie uszczerbkowate, czy jakoś tak… kości w palcu dłoni i musiałem się wycofać po pierwszej części, gdyż nie chcieliśmy ryzykować. Chcemy teraz przejechać i ukończyć całą tą długą i wymagającą imprezę. Ale na spokojnie, bez szarżowania i bez szaleństw. To moje pierwsze Six Days, więc trzeba się oswoić z taką intensywną imprezą. Jadę się sporo nauczyć, zobaczyć gdzie jestem na tle najlepszych, i jak moje możliwości oraz umiejętności się tam sprawdzą.
Ten sezon miał być znacznie lepszy dla Ciebie i Twojej kariery. Kontuzja kolana pokrzyżowała Ci jednak wiele planów. Jak sobie poukładałeś to wszystko na nowo?
No tak, niestety to kolano sprawiło sporo kłopotów. To jednak ciężka i poważna dla zawodnika kontuzja. Operacja i długa rehabilitacja potrafią skomplikować cykl przygotowań. Trzeba potem na nowo poukładać kalendarz, przemyśleć co i gdzie teraz, i co dalej. Taki przestój wybija człowieka z ustalonego i zaplanowanego rytmu zawodów i treningów. Mnie to jednak wzmocniło a nie osłabiło. Mając czas przemyśleliśmy z ojcem od nowa cały proces przygotowawczy. Czekałem z niecierpliwością aż będę mógł wsiąść na moto i trenować. Także pozytywne nastawienie na pewno jest. Nie mam też problemu z motywacją do treningów i dalszej solidnej pracy. Czuję jeszcze większy głód jazdy i rywalizacji.
Im dalej, tym bardziej widać u Ciebie, że traktujesz swoją karierę naprawdę serio. Uprofesjonalniłeś się że tak powiem.
Tak, to prawda. Sporo zmieniłem w ostatnim czasie wokół siebie i wokół motocykla. Ta cała otoczka jest teraz nieco inna. Kilka rzeczy trzeba było na nowo ułożyć, zaplanować. Chciałem żeby to wszystko co robimy było jak najbardziej PRO, żeby móc skupić się potem tylko na trenowaniu i startach. Widzę, że są postępy, że idzie to w dobrą stronę. Jest coraz większa wydolność organizmu, jeżdżę coraz szybciej, nabieram pewności siebie. Wsiadam na motor po kontuzji i okazuje się, że kręciłem lepsze czasy niż przed wypadkiem. Czyli niby pięć miesięcy leżenia w łóżku, a jednak da się. Jeśli się myśli o jakimś konkretnym wyniku, to trzeba pójść w ten sport naprawdę mocno, na poważnie.
Czyli teraz największym priorytetem jest…Sześciodniówka. A potem? Kraków?
Tak, dokładnie tak. Założyłem sobie, żeby ukończyć wszystkie wyścigi, unikając większych błędów i pilnując głowy. Na tym się będę koncentrował, a wyniki myślę, że przyjdą z biegiem czasu. Jadę pierwszy raz na Six Days, ale zdaję sobie sprawę ze skali trudności. Na WESS trzeba cisnąć, być dobrze przygotowanym, ale na takiej wielodniowej imprezie trzeba jeszcze mądrze rozłożyć siły. Ogarnąć to wszystko. I tam jedzie kilkuset najlepszych facetów z całego świata….Nikt się nie oszczędza.
Jedziecie do Portugalii wcześniej. Jak wygląda organizacja wyjazdu i waszego uczestnictwa?
Tak, jedziemy wcześniej, żeby tam być już na miejscu, potrenować, przyzwyczaić się. W organizację wyjazdu zaangażował się mocno Sebastian Krywult, mamy też pomoc ze strony Macieja Wróbla z CKM Cieszyn. Jedzie cały tir, ze sprzętem i wyposażeniem, więc przynajmniej nie musimy się martwić o zaplecze i sprawy techniczne. Wygląda to naprawdę porządnie. Od niedawna współpracuję ze Sławkiem Wilkiem, który jest moim mechanikiem, więc tu w Biskupicach była to nasza pierwsza i udana współpraca i myślę, że dalej będzie równie dobra. Chciałbym też bardzo podziękować wszystkim moim sponsorom. Bez was nie mógłbym robić tego wszystkiego i rozwijać się. Dziękuję KTM Katowice – Eurorider, LEATT Protectives Polska, OLEK MOTOCYKLE, Buli96, Emaus International, LEIER, OC1 Cleaner. Dziękuję też rodzinie, mojemu ojcu i mojej żonie za wsparcie i poświęcenie. Mam nadzieję, że występ na Six Days będzie udany, a potem… widzimy się w Krakowie. Na Mistrzostwach Świata w Superenduro.
No właśnie… czy wystartujesz w pełnym cyklu MŚ w hali?
Tak, to kolejny priorytet w naszych planach. Start we wszystkich rundach MŚ, więc jeśli wszystko pójdzie dobrze, to zobaczymy się w Krakowie i… na finale w Łodzi. Liczę, że tym razem pojadę bez błędów, przygód i na czysto. Liczę też, że będzie znowu świetna impreza, a kibice będą fantastycznie dopingowali. Postaram się o dobry występ.
Oby tak było! Życzymy Ci realizacji wszystkich planów i jak najlepszych startów, zarówno w Portugalii jak i w MŚ!
Przypominamy, że skład polskiej drużyny na Enduro Six Days to: Sebastian Krywult, KTM klasa E3, Rafał Bracik, Honda, klasa E1, Aleksander Bracik, Beta, klasa E2 i Dominik Olszowy, KTM, klasa E3 (numery startowe, odpowiednio: 220, 221, 222, 223).
fot. Alek Skoczek