Sensacyjne zwycięstwo Węgra na ADAC i najlepszy występ Chętnickiego

Czwarta runda ADAC MX Masters w austriackim Moggers miała dawno nie notowaną niespodziankę, wręcz sensację.

Oto w najwyższej klasie Masters doszło do popisu zawodnika, który wprawdzie miał już dobre występy, ale nikt nie przypuszczał, że może on zakończyć swój udział jako… zwycięzca całej rundy. Z kolei my cieszymy się z najlepszego jak dotąd w sezonie miejsca Polaka, Gabriela Chętnickiego (Akademia ORLEN Team), który zajął bardzo dobre 7. miejsce w rundzie. We wcześniejszej zapowiedzi trochę straszyliśmy kamieniami, których na torze w Moggers nie brakuje. I sprawdziło się. Nawet bardziej niż można było przypuszczać, bo prócz kamieni doszedł jeszcze pech. Pierwszą ofiarą austriackiego toru był… sam Max Nagl, który pod koniec kwalifikacji, w sobotę przy upadku złamał palec u dłoni, i w konsekwencji ani nie wziął udziału w niedzielnych wyścigach, ani nie wystartuje w Loket.

Jeremy Seewer

Drugą ofiarą – tym razem już kamieni – był gość z pobliskiej Szwajcarii, Jeremy Seewer, który wprawdzie w kwalifikacjach wykręcił zdecydowanie najlepszy czas ze wszystkich, ale w pierwszym finale źle wystartował i… „za karę” oberwał w gogle kamieniem. Dziurawe gogle to oczy zbombardowane pyłem i drobinami lecącymi spod kół poprzedników. Oczy nie widziały dobrze gdzie i jak jechać i na czwartym kółku nastąpiła gleba, po której Szwajcar stracił szanse na wysokie miejsce, będąc przecież faworytem. Ostatecznie uratował honor zajmując 7. miejsce, ale każdy i on sam spodziewał się przecież więcej. Kolejnym, który musiał uznać wyższość złośliwego i niefartownego toru był Francuz Sulivan Jaulin, zwycięzca kwalifikacji w grupie 1, będący nawet szybszym od samego Nagla. Ujechał ledwo trzy okrążenia i to był koniec…. W ogóle pierwszy start był wysoce nieudany dla wielu znanych nazwisk. Nasz Tomek Wysocki też nie będzie go mile wspominał. Wraz z kilkoma czeskimi kolegami rozpoczynali bowiem z połowy trzeciej dziesiątki, a już w ogóle przepadł tak rewelacyjny niedawno Kovar.

W tej nieczęsto spotykanej sytuacji, bez Nagla i Seewera z przodu najlepiej rozpoczęli: Belg Jeffrey Dewulf (holeshot i prowadzenie aż do mety), Johannes Klein (który szybko spadał) i… bohater z Petrovic i Dalećina na MMĆR- Węgier Bence Szvoboda. Ten rozpoczynał jako trzeci, ale że tempo ma iście diabelskie więc szybko wdarł się na 2. miejsce i… tak już pociągnął do mety. To był najlepszy wynik Węgra w historii jego występów na ADAC, bo w Jauer był rok temu trzeci w wyścigu. Po znakomitych występach na Mistrzostwach Czech, gdzie nikt nie umiał znaleźć na niego sposobu i po wyleczeniu kontuzji nadgarstka odniesionej w Drehnie, Szvoboda dostał takiej szybkości i energii, jakiej nie miał chyba nigdy. Pierwszy finał wygrał więc Dewulf przed Szvobodą i Austriakiem Neurauterem oraz Niemcem Jacobim. Nawiasem mówiąc, Jacobi też miał nienajlepszy start i też obrywał kamieniami. Wysocki przedarł się ile mógł w tym kamienistym ambarasie, ale wystarczyło tego jedynie na 18. miejsce i 3 punkty. Zapowiadało się lepiej, bo Tomek miał 7 czas grupy kwalifikacyjnej.

MX Masters

Ale wyścig w Moggers to inna całkiem sprawa. Podobnie jak w Bielstein- jak nie wystartujesz dobrze, masz po zabawie i po szansach… No, chyba że jest się Gettemanem albo Neurauterem, którzy mieli tyle pary i szczęścia, że nie oberwali za mocno i przebili się potem wyżej. Drugi finał Masters z miejsca rozpoczął najlepiej Szwajcar Andy Baumgartner, ale za chwilę pierwszy jechał już Henry Jacobi, natomiast znowu trzeci był…Szvoboda! To kolejny, szósty z rzędu w zawodach świetny start Węgra, i to już nie jest ani szczęście, ani przypadek. Dalej był Renkens, ale za jego błotnikiem czaił się już kolejny Szwajcar- sam Jeremy Seewer. Na drugim okrążeniu zaprowadzone zostały szwajcarskie porządki. Na czoło szybko wyszedł i prowadził (i to aż do mety) Seewer ale ku autentycznemu zdumieniu prawie 9000 kibiców, drugi Jacobi został wyprzedzony przez…Szvobodę! Na 9. kółku szatan prędkości z Węgier popełnił jednak błąd i spadł na 4 miejsce. Z okazji od razu skorzystał Jacobi, ale zadowolenie Niemca zepsuł stary wyjadacz, Belg Getteman, który pojawił się szybko zza pleców rywala i wyprzedził go. Był to jednak bardzo nieudany wyścig dla naszego Wysockiego. Polak po fatalnym starcie (pod koniec trzeciej dziesiątki) znowu mozolnie musiał przebijać się wyżej, ale na nieszczęście po 7. kółkach musiał zjechać z toru, z powodu skręconej kostki w nodze. Mogło się to skończyć bardzo źle, nawet poważniejszą przerwą w startach, ale uspokajamy- start Tomka w Loket nie jest zagrożony. Ufff! Drugi wyścig wygrał więc Seewer, przed Gettemanem, Jacobim i Szvobodą, który tym samym (głównie dzięki świetnemu 1 biegowi) został sensacyjnym triumfatorem rundy w Moggers. O 1 pkt wyprzedził Seewera a o 2pkt. Gettemana i Jacobiego, który tym razem był o włos od podium. Nie była to runda dobra dla Tomka i paru jego czeskich kolegów. Nie udało się tym razem niestety.

Bence Szvoboda

A co ma powiedzieć taki Nagl? Tak samo zły musi być Ken de Dycker, który jest kontuzjowany i siedzi w domu zamiast jeździć, a miał być tym, który mocno namiesza w czołówce. W tabeli Nagla na 1 miejscu zastąpił teraz Jacobi i wyprzedza go o 11 pkt. Dalej są Dewulf, Getteman i Neurauter. Wysocki nieco stracił- jest obecnie 12-ty, ale tyle samo dorobku ma Kovar, który będzie groźnym rywalem w walce o najlepszą dziesiątkę mistrzostw. A jak skomentował swój największy sukces w karierze Szvoboda?

Nie spodziewałem się że będzie aż tak dobrze. Bardzo mnie to cieszy i motywuje, bo widzę, że moja ciężka praca po wyleczeniu nadgarstka i powrocie do dobrej jazdy przynosi właściwe efekty. Mam obecnie naprawdę udaną serię startów i chciałbym ją utrzymać do końca sezonu. Co oczywiście nie będzie łatwe, ale mając tak dobre wyniki jak ostatnio, wierzę w to mocno.

MX2

Youngsterzy wiedzieli jedno. W Austrii, na swoim torze nie do objechania będą Austriacy. No, może komuś coś tam się uda zwojować w tej jaskini austriackiego lwa, ale była to kwestia nie kto, lecz ilu tym razem Austriaków znowu obsadzi pierwszą piątkę. Po wspaniałym sukcesie w czeskich Petrovicach liczyliśmy na dobry występ Gabriela Chętnickiego. I stało się! Spełniło się i Austriakom i nam. Kluczem do końcowych sukcesów była równa dobra jazda już od początku i pilnowanie by to powtórzyć w drugim biegu. Tak jak to zrobił Szvoboda, wygrywając całośc a nie wygrywając wyścigów. Ułańskie szarże podczas startu mogły się naprawdę opłacić, ale na ADAC jest wielu klasowych riderów, którzy notują jeden świetny wyścig ale „giną” w drugim. Jest to dowód nie tylko na wysoki poziom, ale i na to jak zmienia się sytuacja i jak szybko reagują na linię startu i jazdę zawodnika konkurenci. Jak to mawia nasz Gaba „szybko odrabiają lekcje z poprzedniego wyścigu”.

MX2

Austriacy jednak lekcji (prawie) żadnych odrabiać nie musieli bo zajęcia mieli u siebie. Do znajomości terenu dochodziła jeszcze przewaga psychologiczna, cały piękny bagaż wyników wywalczonych przez tych odważnych, niesamowicie pracowitych, skupionych i konsekwentnych chłopaków. Chcieli zostać zawodnikami MX- zostali. Chcieli być jak najlepsi- i są. Chcą wygrywać i wchodzić na podium- wygrywają i wchodzą. Marzą o zdobyciu tytułów- i wszystko jest na najlepszej drodze. Hofer już zdobył przecież 2 mistrzostwa (świata i Europy). Jedynymi ludźmi, którzy mogli pomieszać im szyki byli znakomity australijski młody kangur Jett Lawrence, egzotyczny Dylan Walsh z Nowej Zelandii, Słowak Richard Śikyna czy Estończyk Hardi Roosiorg, który jednak na twardym nie czuje się mocny. Już kwalifikacje pokazały jaki jest układ sił i czego możemy się spodziewać. Austriacka dominacja przeplatała się z solidną jakością z odległych Antypodów i niemiecko-czeskimi zakusami. Pojawił się też niespodziewanie w czołówce rzadko widywany Słoweniec Jan Panćar (znany z EMX 250). Najlepsi okazali się: Hofer, Sydow i Perkhofer i Meier, Edelbacher, Sandner w swoich grupach. A więc czwórka Austriaków w szóstce najlepszych! Gaba na czasówce wypadł w miarę dobrze, ale nie rewelacyjnie. Miał 10-ty czas grupy. Ale dopiero wyścigi miały dać odpowiedź z czym przybył do Moggers. Pierwszy finał jeszcze nie ruszył a już była niespodzianka. Do wyścigu nie wyjechał Walsh, a więc ubył jeden z tych najlepszych. W niedzielny poranek musiał zrezygnować z powodu mocnego urazu barku, jakiego nabawił się w sobotnich kwalifikacjach. Gdy maszyny poszły z bramek startowych rozpoczął się jednak nie austriacki lecz…australijsko-słoweński koncert. Znakomicie wyszli Lawrence i Panćar, a za nimi tylko czekali na błąd Austriacy- Hofer i Stauffer. Problem w tym, że prowadząca dwójka błędów nie robiła, i w efekcie na mecie zameldowała się w takiej kolejności jak wspomniano. W dodatku pewne rozczarowanie Austriaków wzbudził fakt, że i ich ulubieniec Hofer miał kłopoty, na skutek których stracił wysokie 3 miejsce (które odebrał mu rodak Stauffer) a potem i dalsze pozycje, i na mecie był dopiero…siódmy. A dlaczego? Ano z tych samych powodów co Seewer, czyli znowu w rolach głównych mieliśmy kamienie i żwir walące bezlitośnie po goglach, czyli w efekcie gorszą widzialność pola jazdy. Do tego doszła jeszcze charakterystyka toru, położonego na stoku wzgórza, a więc „góry i doliny”, plus jeden główny ślad i problematyczne wyprzedzanie. Odczuł to również czwarty na mecie Austriak Sandner, który robił co mógł, ale nie dał rady wyprzedzić konkurentów- rodaków. Tak więc pierwsze starcie wygrał Lawrence przed Panćarem i Austriakami Staufferem i Sandnerem. Ale okazało się, że młodego kangura ukarano (zignorowanie żółtej flagi) i to dotkliwie, bo spadł o 10 miejsc, w efekcie czego zwycięzcą został zupełnie nieoczekiwanie Panćar. Drugim największym przegranym był Glen Meier. Duńczyk nie pojechał pierwszego biegu. Nasz Gaba Chętnicki pojechał naprawdę dobrze, wystartował w okolicy 10 miejsca i przebił się o dwa w górę, kończąc bieg na 8. miejscu.

Michael Sandner

Druga jazda miała być odwetem i „własnością’ Austriaków. Chciał odwet wziąć Hofer, chciał Perkhofer i paru innych, w tym pechowy Meier. Początek był wymarzony dla gospodarzy! Najlepiej wystartował jednak nie żaden Austriak, lecz mieszkaniec… Krasnojarska, Timur Pietraszyn. Szybko jednak porządek zrobili miejscowi i oto na czele gnali: Edelbacher, Sandner i Hofer. No takiego trio to może im pozazdrościć każdy. Ale był ktoś jeszcze kto miał największy gniew. Jett Lawrence! Po ukaraniu postanowił chyba wszystkim pokazać, że i tak jest tam najlepszy, i nie ma na niego żadnej- nawet austriackiej – siły. Od trzeciego kółka Jett wydarł 3. miejsce Hoferowi, a na 6-tym pożarł już Sandnera. Młodzik (bo ma przecież ledwie 14 lat!) z odległej Australii był po prostu nie do zatrzymania! W połowie wyścigu dopadł lidera Edelbachera i było w tym momencie już pozamiatane. Uczeń samego Stefana Evertsa przenosi na tor wszystkie nauki mistrza mistrzów i jak widać robi błyskawiczne postepy. A przecież jeszcze roki temu jeździł w klasie…85cm! Czy mamy więc do czynienia z kolejnym geniuszem w MX? Przecież przeskok z 85cm na 250-tkę to jak wejście z Babiej Góry na Mont Blanc. Tak więc na nieszczęście dla Austriaków australijska błyskawica pozbawiła ich zwycięstwa w drugim biegu. W dodatku odgryzł się też wreszcie Śikyna i zajął 3. miejsce. Ale źle nie było, gdyż na mecie drugi był Edelbacher, czwarty Sandner a piąty Hofer. Podium rundy wyglądało więc bardzo austriacko, gdyż w Moggers zwyciężył Edelbacher przed Sandnerem a trzeci był Lawrence. Czwarty Hofer nie narzeka, bo zachował pozycje lidera tabeli, a że on większych wpadek nie notuje, więc jako lider jeszcze pewnie długo pojeździ. Słabo wypadł Meier- był dopiero 18-ty i bardzo dużo stracił. Roosiorg był w ogóle słaby tego dnia, ale już taki Perkhofer ze Staufferem musieli być wkurzeni, bo na swoim torze mieli po jednym lichym biegu i nie wywieźli tyle ile mogli.

Za to swój najlepszy występ w tym roku zaliczył Gaba Chętnicki i z tego bardzo się cieszymy! Mieszkaniec Zebrzydowic pojechał drugi solidny wyścig i zdobył w nim wysokie, ósme miejsce, co wobec sinusoidy wynikowej paru rywali dało mu mocne 7. miejsce i aż 27 pkt. Jest to najlepszy polski wynik punktowy w tym roku w Niemczech. W tabeli Gaba jest 11-ty, ale do zamykającego TOP 10 Duńczyka Meiera traci tylko punkt, także jest ciasno. Jeżeli jednak austriaccy kibice mieli jakiś niedosyt, to w pełni cieszy ich na pewno tabela. Pierwsze 3. miejsca okupuje bowiem ich koalicja. Hoferowi stopniała przewaga do 15pkt, bo już goni go Edelbacher a zaraz potem jest Sandner i mający tyle samo Śikyna. Jak ocenił zawody i siebie Gaba?

Tor w Moggers raczej nie jest przeze mnie lubiany. W sobotę i niedzielę miałem jednak trochę szczęścia, choć w kwalifikacjach jakoś nie mogłem wykręcić lepszego czasu. Ale w wyścigach ustawiłem się dwa razy tak, by pierwszy zakręt (który jest w dół) wziąć po wewnętrznej. Chłopaków trochę tam wyniosło na zewnętrzną i dlatego obydwa starty miałem całkiem udane. Później znalazłem tam gdzieś trochę miejsca i przecisnąłem się przed paru rywali. Ogólnie z wyników jestem zadowolony, bardzo fajne zawody i pogoda. Kamieni było mnóstwo, więc miałem założyć „listki”, ale jakoś ich w końcu nie założyłem, więc ręce mam nieźle poobijane, ale wróciłem zadowolony. Teraz mamy piękny, piaszczysty Tensfeld i zobaczymy co z tego wyniknie. 

Na koniec słowo o Edelbacherze. Młody 19-latek obchodził akurat urodziny i sprawił sobie przepiękny prezent, ale i on- podobnie jak węgierska rewelacja Szvoboda, ma ostatnio świetna passę. Gdzie się nie pojawi, tam podium. Był drugi w Mistrzostwach Słowacji i niedawnych Mistrzostwach Czech, ale zwycięstwo w ADAC i to u siebie w kraju jest jego największym osiągnięciem. Wcześniej wygrał też rundę w Molln, ale jak sam twierdzi- wygrana w Moggers była zdecydowanie trudniejsza i kosztowała więcej sił. Gdyby przeanalizować wyniki obu wyścigów pod kątem stabilności i równości to okaże się, że najrówniej pojechali Sandner, Hofer i…Chętnicki. Obydwa równe, niemal tak samo punktowane wyścigi. Reszta „skakała’ wynikiem i punktami i to mocno. Tak jak tor, kamienie i rywale pozwalali. Raz mieli lepiej, raz gorzej. To jest więc dobry znak, że do austriackiej równości i stabilnej, żelaznej jakości jest w stanie dobić i nasz zawodnik.

MX125

Największe dylematy mieli niektórzy riderzy z najmłodszych klas. Wystartować w ADAC czy w Dutch Masters? Holender Raf Meuwissen postawił na ADAC i…wygrał. Weckman, Dankers wystartowali w Holandii, ale musieli, bo walczyli o główne trofea. I je tam zdobyli. Niektórzy mieli jednak niełatwy orzech do zgryzienia. Największy miał właśnie Meuwissen, bo tak się ciekawie złożyło, że „groziło” mu podium i w Dutch Masters i na ADAC. No i co wybrać??? Wraz z Olssonem przyjechali do Moggers, ale to Duńczyk zdobył 3. miejsce w Holandii a Raf został czwartym (mieli tyle samo pkt!). Podobne dylematy mają ostatnio niektórzy nasi najlepsi zawodnicy, bo też muszą wybierać. Albo inaczej- nie muszą, bo wiadome, że wolą Mistrzostwa Polski, ale dobrze byłoby dla nich i ich rozwoju aby jednak nie musieli tracić udziału w ADAC ze względu na MP. Ktoś (w sumie wiadomo kto) jednak tak świetnie poukładał kalendarz, że tracą. Rok temu o TOP TEN walczył Staszkiewicz, ale w tym roku możemy zapomnieć o jakichkolwiek dobrych wynikach innych Polaków w sezonie ADAC. Innych niż Wysocki i Chętnicki. Dobre i to, ale… miało to nieco inaczej wyglądać.

MX125

W setkach i osiemdziesiątkach wyraźnie chcą jak najwięcej rządzić Niemcy i udaje im się to trochę dzięki świetnemu Consti Pillierowi czy dwójce Laengenfelder- Lion, ale paru rywali robi wszystko, by było inaczej. Setkarze wobec nieobecności wspomnianych najlepszych rozegrali wszystko w trójce Meuwissen, Laengenfelder, Olsson. Po pierwszym biegu wydawało się, że na serio wszedł do gry o końcowe podium Szwajcar Gwerder, który poczynił duże postępy w porównaniu z rokiem ubiegłym. Wygrał on ten wyścig, przed Niemcem Lionem i Szwedem Olssonem (Meuwissen był dopiero szósty). Ale drugiego wyścigu bardzo pechowo nie ukończył i okazało się, że wspomniane trio rozegra wszystko między sobą. I faktycznie, wygrał Meuwissen, przed Laengenfelderem i Olssonem. W efekcie końcowe podium zgarnął Holender, przed Szwedem i Niemcem. Czwarty był kolejny Niemiec- Florian Lion, który coraz śmielej sobie poczyna. W tabeli prowadzi Olsson z niewielka przewagą nad Meuwissenem (warto było więc przybyć na ADAC) a trzeci jest już Lion. Darek Rapacz nie startował, bo „musiał” być w Człuchowie.

MX85

Wielkie ściganie miało miejsce nie tylko w ćwiartkach. Oto najmłodsi dali wspaniały popis walki. Trójka Everts- Pillier- McLellan znowu pokazała, że to oni rządzą w tej grupie. Wygranymi wyścigami podzielili się tym razem Pillier z Evertsem, ale że to syn legendy wygrał drugi bieg to własnie on został zwycięzcą rundy i – uwaga- była to pierwsza jego wygrana runda na ADAC. No pięknie…. niepozorny, grzeczny chłopczyk rok temu dopiero uczący się ścigać na 85cm, a tu proszę- już wygrywamy wyścigi a nawet rundy! Jak widać Stefan Everts ma nie tylko ogromną wiedzę, ale i talent do jej skutecznego przekazywania. Widać to i po wynikach Jetta Lawrence i po swoim synu. Trzeci był reprezentant RPA, znakomity Mc Lellan. Za nimi były mistrz świata 65cm, Łotysz Bidzans a potem coraz lepszy Radek Vetrovsky z Czech. W tabeli układ jest następujący: Mc Lellan, Everts, Pillier. Dzieli ich po ok. 10 pkt i wyraźnie ta trójka odskoczyła całej reszcie, tak więc to chyba oni idą po medale w finale w Holzgerlingen.

W Moggers z pewnością najbardziej zaskoczył Szvoboda, nas mile Gaba, mniej mile kłopoty Wysockiego, ale tak to właśnie jest, że raz jeden a raz drugi ma lepszy wynik. Natomiast z pewnością uśmiechu nie wywołuje to, że po raz drugi z rzędu na ADAC brakuje tak licznej przecież na początku grupy Polaków. Dwóch młodych raczej już tam nie zobaczymy (kontuzje Kojsa i Więckowskiego), ale liczymy że pojawi się w końcu przede wszystkim Lonka. Spora przerwa w ADAC obniża loty. Potem nie dziwmy się, że gdy na MP przyjedzie Gaba czy Wysocki, to bez kłopotu leją wszystkich. Odwrotnie jest, gdy to ci wyjeżdżeni głównie na MP przyjadą na zagraniczne, konkretne zawody. Wtedy szybko okazuje się, że poziom wykuwany na MP to sporo za mało. Kłaniają się też krótsze o całe 10 minut wyścigi klas najwyższych. Dlatego ten ADAC jest tym najlepszym bardzo potrzebny. Tyle że z przedostatnią rundą znowu będą dylematy (a może jednak nie?) gdyż niestety pokrywa się ona z MXoEN w Gdańsku…

Foto: Dieter Lichtblau, Jana Śveigerova Teresakova