Stasiaczek nadrabia straty

    Piąty etap to ostatni w całości peruwiański odcinek tegorocznego rajdu. Przed riderami 266 km pustynnej próby, która była pożegnaniem z wydmami i plażami Pacyfiku. Stawka jeźdźców znowu stopniała, jednak Polacy jadą w komplecie (po rezygnacji Kuby Piątka).

    Na starcie zameldowali się: Maciek Giemza, Maciek Berdysz i Paweł Stasiaczek. Paweł w znakomitym stylu goni stawkę po tym, gdy dwa dni wcześniej dopisano mu godzinę kary.

    Nie wiem jakim cudem nie złapałem piątego way pointa. Jechałem w grupie, sygnał odpalił 12 kilometrów przed metą. Cholera, i ominąłem! Zrobił się taki tłok, że zawracanie było bardzo niebezpieczne. No i pojechałem dalej. No cóż, bywa i tak. Paweł jednak jest optymistą i takie „wpadki” nie są w stanie go zdemobilizować. A co na trasie? Zawodnicy narzekali na bardzo miękkie wydmy i i prawie każdy musiał spuszczać powietrze z kół. Nic jednak nie było w stanie powstrzymać Barredy, który coraz bardziej oddalał się od konkurentów, by w końcu jako pierwszy zameldować się na mecie odcinka specjalnego.

    Cały etap okazał się bardzo trudny, kurzyło się niemiłosiernie, sporo kierowców pobłądziło. No ale nasi dali radę… Giemza w generalce 32., rozpędzony Stasiaczek 67., a pustynny wilk Berdysz 70. Brawo panowie! Prowadzi nadal van Beveren.