W przeddzień zawodów tor w Strykowie przy ulicy Warszawskiej był wymuskany do ostatniej grudy ziemi. Ogrodzony, udekorowany flagami i banerami sponsorów, wyrównany padok, odświeżone stanowisko kontroli technicznej, biały namiot vipowski czekały na zawodników i kibiców.
Pogoda tego dnia była bardzo łaskawa tak więc i humory całej ekipy przygotowującej obiekt łącznie z prezesem Zbigniewem Orłamowskim dopisywały. Pierwszy akt dramatu rozegrał się w nocy, kiedy lunął deszcz. Hektolitry wody zaczęły podmywać tor na szczęście okazało się, że wcześniej podjęte decyzje jak go przygotować okazały się zbawienne.
W niedzielę, w ponury jeszcze poranek wystarczyła kosmetyka, aby wszystko doprowadzić do porządku. Swoje zrobiły kratownice zainstalowane na starcie, dzięki którym zawodnicy nie grzęźli w błocie. Ale o sukcesie zdecydowała przede wszystkim decyzja prezesa, żeby jak to się mówi w fachowym języku, nie bronować „na głęboko”. W ten sposób woda nie gromadziła się w koleinach, skrócono także nitkę toru o tzw. patelnię.
Czyli wystarczyło doświadczenie i szybko podejmowane decyzje przez sędziego głównego, aby uchronić się przed odwołaniem zawodów co niestety ostatnio dość często się zdarzało na innych imprezach. I choć poranek był szary, dość szybko wiatr przegonił chmury i do końca mistrzostw świeciło słońce. Ewenement na skalę krajowa bo przecież dobrze wiemy, jak niepokojące komunikaty meteo docierały z innych regionów kraju. Niestety zdarza się, że w taklch sytuacjach zawodnicy szukają dziury w całym.
Nie chce się wierzyć, ale byłem świadkiem rozmowy prezesa z jedną z zawodniczek, która komentując sytuację na torze stwierdziła: „dlaczego nie odwołuje pan zawodów? No tak, chcecie się nachapać a my mamy niszczyć nasz sprzęt?”. Nachapać… zawody jednak się odbyły i to w warunkach wręcz luksusowych, o czym świadczy choćby zero interwencji służb medycznych.
Na szczęście podobnych komentarzy więcej się nie pojawiło, a impreza przebiegła w jedynie słusznej, sportowej atmosferze. Szkoda tylko, że frekwencja była niska co jest kolejnym dowodem na to, że polski motorsport offroadowy przeżywa poważny kryzys. Bronią się jeszcze „krzakerskie” eventy wyjęte spod prawa przez PZM, ale i na nich widać oznaki kryzysu. Przypomnę… początek sezonu był imponujący (w Strykowie na PP MX prawie trzy setki riderów) końcówka-dramatyczna. Potrzebna jest już nie ewolucja w tej dyscyplinie, a REWOLUCJA! I to jak najszybciej, dopóki duch w narodzie nie ginie.
Jak wspomniałem wcześniej, mimo nocnej nawałnicy, dzięki staraniom organizatora i bardzo łaskawej aurze wszystkie wyścigi przebiegły bez żadnych problemów. Pierwszym, który zdobył najwyższy stopień podium wygrywając obydwa biegi i uzyskując tytuł strefowego Mistrza Polski Centralnej w klasie MX 65 był Tymoteusz Dąbrowski. Ten młodziutki zawodnik KM Stryków należy dzisiaj do grona czołówki krajowego motocrossu, czego dowodem bardzo wysoka, trzecia pozycja w klasyfikacji Mistrzostw Polski MX.
A ponieważ przed nami jeszcze dwie rundy MP, a stawka w Top 3 jest bardzo wyrównana bo od konkurentów dzieli go ledwie kilka punktów, wszystko może się zdarzyć. Wspomniane sukcesy Tymoteusza to niewątpliwie także zasługa polityki klubu, który od dawna bardzo dba o najmłodszych zawodników organizując im treningi prowadzone przez najlepszych polskich riderów, pomagając również finansowo dzięki lokalnemu samorządowi i Zarządowi Okręgowemu PZM.
W kolejnej startującej klasie-MX Kobiet, nie mniejszym sukcesem zakończyły swój sezon dziewczyny z KM Stryków: pierwsze miejsce i mistrzowski tytuł zdobyła Karolina Kośmider, tuż za nią uplasowała się Zuzanna Jaworek, także ze Strykowa. W klasie 85 dwukrotnie na metę dojeżdżali jako pierwsi dwaj zawodnicy: Antek Giebień (1-2) z Gadżet MX Team i Janek Hofman (KM Cross Team Stare Babice, 2-1). Trzeci był Adam Iwaniak (PZM Off Road Białystok) i to on w końcowym rozrachunku został Mistrzem Strefy Polski Centralnej w swojej klasie. „Nie był to mój najlepszy start w tym sezonie… W pierwszym wyścigu jechałem bez hamulca i trochę mnie to zdeprymowało, ale liczy się efekt końcowy, jestem mistrzem strefy!”.
Klasę MX Junior zdominował Franek Pokusa (MX Lipno) wygrywając obydwa wyścigi. Niestety zabrakło punktów aby stanąć na najwyższym stopniu pudła, które zajął najszybszy Junior w tym sezonie, kolega klubowy Franka, Antoni Bojanowicz. Pokusa został II wice Mistrzem „strefy centralnej”.
W niezwykle ubogiej w zawodników klasie Open (na maszynie pojawiło się zaledwie pięciu jeźdźców), najszybszym zawodnikiem okazał się Hubert Miśkiewicz (KM Stryków), jednak w całym sezonie najlepiej wypadł Mateusz Mirecki (CzAMK Człuchów). W MX1B zobaczyliśmy naszego dobrego znajomego z USA Marshall Barnes (ŁKM Łowicz). Marshall wygrał w tej klasie i w swoim pierwszym sezonie ścigania się w Polsce zdobył tytuł wice mistrzem MSPC, której liderem został Mateusz Grzejszczyk (ŚTM Moto-Max). W klasie MX2B najszybszy w Strykowie okazał się Igor Głowacki (Gadżet MX Team), nowy mistrz sezonu 2024 w swojej klasie. Mistrzem klasy Masters jest od niedzieli Robert Krogulski (Moto Power Kleszczów), choć w Strykowie pokonał go znakomicie dysponowany Marcin Olejnik (MX Lipno).
Niestety na starcie zabrakło startującego wcześniej w „centralnej” Łukasza Kedzierskiego, który tym razem pojawił się na strykowskim torze w roli trenera i mechanika swojej latorośli Adama, startującego w pokazowym przejeździe klasy MX50. Mistrzem Masters 50+ został Robert Krogulski z Motopower Kleszczów.
Na koniec podziękowania dla lokalnych samorządowców. Choć to przecież po wyborach i nikt już niczego nie musi, na uroczystości wręczania pucharów zjawiła się najsilniejsza ekipa jaką można sobie wyobrazić. Na strykowski tor przybyli: burmistrz Strykowa Piotr Ślęzak, zastępca burmistrza Strykowa Adam Kaźmierczak. przewodniczący Rady Miasta Damian Drzewiecki, zastępca przewodniczącego Rady Miasta Marcin Łysoń. Silna grupa zjechała także z Zarządu Okręgowego PZM Łódź w osobach prezesa Bartłomieja Archmana, prezesa honorowego ZO PZM Łodź Mirosława Micowskiego i zastępcy prezesa ZO PZM Bogdana Łabeckiego. Brawo panowie, sukces KM Stryków jest także Waszym sukcesem.
Tekst i foto: Krzysztof Hipsz/X-cross Media