Blisko dwie setki jeźdźców, tor po homologacji – bomboniera, przeszkoleni marshale, służba porządkowa zradiofonizowana, namiot vipowski ze znakomitym żurkiem z łódzkiej restauracji Taki Wałek, topowi zawodnicy i circa dwa tysiące kibiców.
Ale to nie Mistrzostwa Polski MX, to tylko „strefówka”. Bo jak mawia prezes strykowskiego klubu Zbyszek Orłamowski – nie ma znaczenia czy to okręgówka, czy mistrzostwa świata. Stryków to marka, a jak marka, to wszystko musi tip top.
Pierwsze wrażenie… mega. Oflagowany start, oflagowana meta, cała trasa ogrodzona, że nikt się nie prześlizgnie. Ochroniarze nie przepuszczają nikomu, także nam, bo bez kamizelki próbowaliśmy dostać się na tor. Za bramę proszę – usłyszeliśmy z ust rosłego gościa, i miał rację. Drugie wrażenie nie mniejsze. Na liście startowej kilka topowych nazwisk: Karol Kędzierski, Maciek Zdunek, Dawid Zaremba, Jan Kotowicz, Wiktor Sobiech, Mikołaj Stasiak, Marcin Ryczek czy Andrzej Szalbierz. Nic w tym dziwnego, bo przecież tu właśnie na początku lipca rozegrane zostaną Mistrzostwa Polski MX, więc warto samemu przekonać się, co jest grane na strykowskim torze.
Maciek Zdunek: „Strasznie się rozjeździłem w tym roku? Ok, to konsekwencje podjętych wcześniej działań. Solidnie przepracowałem całą zimę, sporo czasu spędziłem na motocyklu, praktycznie co weekend, trzeba było więc to jakoś spożytkować. Stąd moja obecność w Kowali i w Bartoszycach, a teraz tu w Strykowie. Plany są ambitne i obym tylko wytrzymał kondycyjnie. Która klasa jest mi bliższa: Open czy Masters? To trudne pytanie, z Karolem Kędzierskim stoimy trochę w rozkroku. Na Open za starzy, a w Mastersach jedziemy za szybko.
Niektórym to nie bardzo pasuje, ale muszą się z tym pogodzić. W sezonie 2022 przesiadłem się na GasGas, cały czas dopracowuję zawieszenie, dzisiejsze dziury to był dobry test”. Na tyle dobry, że pojedynki Zdunek versus Kędzierski były wisienką na strykowskim torcie. Takiego ścigania w klasie Open dawno nie widzieliśmy. Karol Kędzierski: „Maciek jest bardzo szybki, dzisiaj jechałem na maksa, żadnego oszczędzania, w pierwszym wyścigu początkowo prowadziłem, ale potem dałem się połknąć i do mety dojechałem dwa razy drugi”.
Nie mniejsze emocje towarzyszyły wyścigom w klasie Junior. Tu najwięcej do powiedzenia miało trio Kotowicz/Sobiech/Stasiak, którzy dwukrotnie meldowali się na mecie w tej właśnie kolejności. Zadowolony był zwłaszcza Daniel Szwemin, od dziesięciu lat (ciekawe kto ma tak długi staż z jednym zawodnikiem) trenuje Wiktora Sobiecha: „Dla mnie liczy się nie tyle zwycięstwo ile to, co robi mój zawodnik na torze, na ile stosuje się do moich wskazówek i czy myśli. Dzisiaj wszystko było OK”.
Poziom adrenaliny podnieśli także zawodnicy klasy MX85. Zawsze jadą bardzo szybko, prezentują już niezłą technikę i dużą szybkość. Tak dużą, że niektóre tory w Polsce pozostają daleko w tyle, tkwiąc w pomroce dziejów. Osiągane czasy „osiemdziesiątek” są porównywalne z klasą Open sprzed ćwierćwiecza. Aby się przekonać o tym, jak bardzo wszystko poszło do przodu, sprzęt i umiejętności, wystarczy przyjrzeć się archiwalnym wynikom na stronie Motoresults.
Niektóre obiekty próby czasu nie wytrzymują.Tor w Strykowie zdecydowanie do nich nie należy zwłaszcza, że co pewien czas jest modyfikowany, co jest kolejnym plusem tej miejscówki. Zresztą podobnie dzieje się u sześćdziesiątkarzy. Jeszcze kilka lat temu ich przejazd przypominał bardziej zabawę w motocross. Dzisiaj wystarczy przyjrzeć się takim wymiataczom jak Dąbrowski (2.), Celej (4.), Komosa (3.) czy Kania (1.) aby zdecydowanie zmienić zdanie. Oni się ścigają naprawdę!
Nie zawiedli Mastersi, którzy najliczniej stawili się w Strykowie. Jak widać pasja do motocrossu nie wszystkim przechodzi z wiekiem, mimo że kondycja już nie ta, a i czasu na treningi jest znacznie mniej ze względu na pracę zawodową. Podobnie zresztą jest w Mastersach 50+ choć już w bardziej okrojonym składzie. Obydwie klasy miały swoich dominatorów: w pierwszej był nim Marcin Ryczek (1-1), w drugiej Andrzej Szalbierz.
W sporej grupie pojechali zawodnicy klasy MX1BiC, w której najszybszym okazał się Artur Rychter, podobnie było w MX2BiC, w tej triumfował Hubert Miśkiewicz. Wśród Amatorów liderem okazał się Damian Krac. Podsumowując: mistrzostwa udane, kibice zadowoleni, sukces organizacyjny niewątpliwy.
Zbigniew Orłamowski, prezes KM Stryków na pewno miał powody do zadowolenia. „Pytasz o receptę na sukces? Aby go osiągnąć poza własną pracą potrzebne jest grono przyjaciół. A tych mam zarówno w samorządzie Strykowa jak i w Łódzkim Zarządzie Okręgowym PZM. Wydatki są spore, na szczęście nikt kasy nie żałuje. Dzięki temu mogliśmy otrzymać nową homologację i przebudować tor zgodnie z oczekiwaniami zawodników.
Wprowadzone zmiany sprawiły, że obiekt jest jeszcze bardziej bezpieczny i widowiskowy. Mogliśmy także powołać do życia szkółkę motocrossową Mini Junior dla dzieci do ósmego roku życia. Mają regularne treningi we wtorki i soboty, jest instruktor z pełnymi kwalifikacjami. Jednym z efektów jest selekcja najlepszych spośród najstarszych, którzy otrzymują propozycję przejścia do naszego klubu. A wtedy otrzymują duże wsparcie z naszej strony. W klubie mamy ponad dwudziestkę zawodników.
Starsi specjalizują się w cross country, młodsi w MX. W planach mamy jeszcze organizację rundy Mistrzostw Polski. Co prawda bez wsparcia Orlenu, jednak zrobimy wszystko, żeby nadal było kolorowo i profesjonalnie. Mamy nadzieję, że także Bieg 11 listopada dojdzie do skutku. Jak widzisz, jest się czym pochwalić”.
fot. Krzysztof Hipsz