SuperEnduro w Jeleniej Dolinie – ostatnie starcie. Mamy Mistrzów!

Upał, lekki wietrzyk i w padoku blisko sześćdziesiątka riderów i riderek.

Około tysiąca publiczności, siedemset metrów trudnego toru, stragany gospodyń wiejskich z okolicy, strażacy gotowi do polewania nie tylko zakrętów i hopek, jednym słowem dwudniowy rodzinny piknik z SuperEnduro w roli głównej. Przyjechali wszyscy sprawni, by stanąć do rozstrzygającej rozgrywki w SE, tym bardziej że zgodnie z regulaminem można było zdobyć więcej punktów niż zwykle.

Stawili się więc i ci, na których czekało pudło, ale i ci z końca stawki, dla których każde „oczko” jest na wagę złota. Do Ogrodnik, a właściwie do Jeleniej Doliny, gdzie osiadł Mieszko Gotkowski – dusza całego przedsięwzięcia – dojechaliśmy w sobotni wieczór. Ściemniać nie będziemy, że zaliczyliśmy dwa dni imprezy, dlatego przebieg pierwszego relacjonujemy na podstawie „donosów” samych zawodników.

Dariusz Sylwanowicz

Największą sensację wzbudził faworyt Mistrzostw Polski SE Emil Juszczak wykonując gigant glebę. Wszyscy zamarli, bo wyglądało to naprawdę groźnie, ale że Emil nie z takich opresji wychodził i szczęście też mu sprzyja, wszystko skończyło się szczęśliwie. Trzy przejazdy i trzy zwycięstwa. Gdy Emil w miarę spokojnie pomykał do mety trzymając dystans, za jego plecami o każdy metr toczyła się zażarta walka. Końcówka każdego kolejnego biegu była nieprzewidywalna.

Jacek Polcyn

Raz brylował Gąsienica-Daniel, raz Aleksander Gotkowski, między których próbował wciskać się Grzesiek Kargul. Ostatecznie sobota należała jak wspomnieliśmy do Juszczaka, drugi Gąsienica, trzeci Gotkowski. W klasie Junior nikt nie był w stanie zagrozić Kacprowi Baklarzowi, za którym znaleźli się Patryk Kuleszo i Kacper Dudzic. Z kolei w Pucharze Polski uwagę kibiców skupiły przede wszystkim dziewczyny. Tym razem pojawiło się ich pięć, co wobec posuchy w poprzednich edycjach Pucharu pozwala mieć nadzieję, że panie częściej zaczną się pojawiać w SE.

Ewa Pikosz

Za stan rzeczy i za coraz bardziej widoczny progres odpowiedzialna jest Ewa Pikosz. Nie dość, że organizuje, załatwia i namawia to jeszcze sama jeździ i to jak! Dwa zwycięstwa pierwszego dnia jednoznacznie wskazały, kto zdobędzie zwycięski laur. I tak też się stało, w niedzielę Ewa ponownie zdominowała swoje koleżanki, by w ostatecznym rozrachunku zawieźć do domu Puchar Polski w klasie Kobiet. Na wstępie muszę zaznaczyć, iż oprawa zawodów była najlepsza w całym sezonie! Piękny teren dla zawodników, ogromne zaplecze gastronomiczne, rewelacyjna atmosfera. Wszystko przygotowane na 100%. Sam tor był bardziej mx niż super enduro, więc obawiałam się o swoją pozycję, gdyż w motocrossie nigdy mocna nie byłam, a pojawiło się aż 5 zawodniczek każdego dnia! Cieszę się z Pucharu, jednak dla mnie największym osobistym sukcesem jest utrzymanie klasy Kobiet w tej ciężkiej i wymagającej dyscyplinie!.

Grzegorz Kargul

Jeśli chodzi o pozostałe klasy – w Młodzikach w sobotę wygrał Adrian Skoczeń, w licencji B Bartłomiej Baziak, w C Dariusz Sylwanowicz, a w Mastersach…. No właśnie. Mieszko Gotkowski (bo to o niego chodzi), jeździ motocyklem od zawsze, po szosie i poza drogą. Były momenty, że coraz częściej zaczął odstawiać na bok swoje moto, by zająć się tym co mu daje chleb, czyli rybołówstwem. Los jednak chciał, że w off roadzie zakochał się jego syn Aleksander.

Chłopak rósł, trenował niemal codziennie, więc i Mieszko chcąc mu towarzyszyć zaczął znowu pomykać po bezdrożach. Spróbował też startu w zawodach, no i skończyło się to zdobyciem Pucharu Polski w swojej klasie. Sobota zwycięska, niedziela również. Jak ten facet to zrobił, bo przecież poza jazdą miał na głowie całą imprezę i super ją ogarnął.

Anna Jabłońska

Jak wspomnieliśmy wcześniej zjechaliśmy do Doliny pod wieczór, akurat w momencie gdy ostro dymiły już grille, a na zaimprowizowanej scenie zbudowanej na starym kutrze pojawili się stand-uperzy. Kilkaset osób na ławeczkach popijało piwko słuchając ostrych dowcipów, nad nimi rozgwieżdżone niebo, po prostu raj. Znalazł się także czas na dłuższą pogawędkę z Mieszkiem, którą opublikujemy we wrześniowym wydaniu X-cross. Znajdziecie w nim także komentarze innych zawodników.

Mieszko Gotkowski

Zdradzimy Wam jednak wcześniej pewną tajemnicę: otóż trwają rozmowy, aby w przyszłym roku zawody SuperEnduro odbyły się… na plaży! Mało tego, chodzi o plażę w Krynicy Morskiej. Mieszka tam co prawda niewiele ponad tysiąc Kryniczan, ale w sezonie przybywa na Mierzeję ze 100 000 wczasowiczów. Wyobrażacie sobie tyle publiki? (no niech będzie połowa) Prawie jak na Red Bull Knock Out. Władze Krynicy są „za”, za co im chwała, że nie boją się wyzwań. Reszta w rękach jedynego w swoim rodzaju teamu Gotkowskich i licznej grupy przyjaciół.

Aleksander Gotkowski

Bo sponsorzy na tego rodzaju przedsięwzięcie powinni się znaleźć. No ale ok, to melodia przyszłości, tymczasem w Dolinie po raz drugi zagrały silniki. Niedzielne zmagania dla niektórych były już tylko przypieczętowaniem miejsc w generalce, choć nie obyło się bez dramatycznych zdarzeń.

W jednym z nich uczestniczył Gąsienica-Daniel: Tytuł Wicemistrza Polski w klasie Open zdobyty w pierwszym sezonie moich startów w SuperEnduro mimo że ostatnia runda nie poszła po mojej myśli. Zaliczyłem niedolot i kość przedramienia całkowicie wyskoczyła z nadgarstka. Jest już nastawiona, teraz rehabilitacja i przygotowania do Mistrzostw Świata.

Herot/Gronczewski

Chwilę grozy przeżył także Aleksander Gotkowski. Gdzieś na belkach złapał gumę i na jednym zakrętów tak zarzuciło motocykl, że zarył w piachu. Silnik zgasł i za nic nie chciał odpalić. Żeby zaliczyć bieg trzeba było dopchać moto do linii pomiaru czasu, no i udało się. Choć w generalce zawodów znalazł się poza pudłem, to sezon Gotkowski skończył na trzecim miejscu i został II Wicemistrzem Polski.

Ogromny sukces. Niedzielne rozgrywki Juniorów to ponownie dominacja Baklarza, który w ten sposob został Mistrzem Polski w swojej klasie. Poziom zawodów? Mega… Mimo modyfikacji na torze i dołożonych przeszkód, tempo było bardzo wysokie, bo w tym sezonie wszystkie klasy „przyspieszyły”.

Jan Gąsienica-Daniel

Słowa uznania należą się także Amatorom, którzy choć ścigają się o przysłowiową pietruszkę zawsze stają na maszynie startowej walcząc na ile pozwala im kondycja i umiejętności. W Jeleniej Dolinie najlepiej poradził sobie w sobotę Mikołaj Lenio, a dzień później Szymon Zanewycz. Szacun dla wszystkich. Tyle tutaj, więcej we wrześniowym X-cross, do którego lektury zachęcamy.

fot. Krzysztof Hipsz