SZYMON MASARCZYK #16 – Rekordzista sezonu i wicemistrz Polski 2020

Zawodnik klubu „MTR Osielec” pochodzi z obrzeży Rybnika. Jest rekordzistą w ilości zdobytych w sezonie 2020 podiów na zawodach w kraju i za granicą. Praktycznie nie schodził z pudła, ma więc fantastyczną regularność i powtarzalność. Podopieczny trenera Łukasza Wysockiego.

Pomimo krótkiej kariery już został drugim wicemistrzem Polski w motocrossowej klasie 65cm. Startuje na jednym, standardowym motocyklu, ale jest niezwykle zaangażowany i solidny. Wraz z rodzicami – Justyną i Adrianem tworzą mały, rodzinny team. Zanim przejdziemy do wywiadu trochę statystyki: Szymon w ubiegłym sezonie był niezwykle wydajnym i pracowitym zawodnikiem. Dosłownie W KAŻDYCH zawodach na które przyjechał stawał na podium! W pucharze Chalupa Cup (Czechy) zdobył je cztery razy na cztery starty (2 razy 2. i 3. miejsca).

Sukcesem najwyższej rangi było zdobycie 3. miejsca w najmocniejszej stawce, czyli w Międzynarodowych Mistrzostwach Czech Juniorów, rozegranych na bardzo ciężkim i błotnistym torze w Kaplicach. Pierwszy start po długim lockdownie i…od razu pudło. To musi budzić respekt.

Było to dopiero drugie w historii tych rozgrywek podwójne polskie podium (zwyciężył tam rewelacyjny Dawid Zaremba). Na słowackich mistrzostwach w Lovćicy, zajął dwukrotnie 3. miejsce w wyścigach, co dało mu 3. miejsce na podium drugiej rundy. W pozostałych niestety nie startował. Ukoronowaniem poprzednich sukcesów było zdobycie 3. miejsca w Mistrzostwach Polski (Głogów). I to w pierwszym pełnym sezonie MP.

We wszystkich rundach zajmował 3. miejsce na podium, a trzykrotnie uzyskał tyle samo punktów, co drugi Michał Psiuk. Jak na zawodnika który miał do dyspozycji tylko JEDEN, mocno wyjeżdżony motocykl, Szymon wypadł znakomicie! Swoją znakomitą regularność pokazał już w 2019r, gdy dzięki niej zdobył tytuł mistrza w czeskim Meteoryt Cup, bardzo licznie obsadzonym cyklu, mającym aż 10 rund. A teraz rozmowa z Justyną, Adrianem i Szymonem.

Najpierw nieco przewrotne pytanie. Nie znudziły Wam się już te trzecie miejsca? Szymon zdobywał je najczęściej w ostatnim sezonie. Jest apetyt na więcej???

Czy nam się znudziły trzecie miejsca? Może i trochę tak, ale tak wyszło. Jasne że jest pewien niedosyt, zwłaszcza że kilka razy Szymon był drugi w wyścigach, ale jesteśmy szczęśliwi, że pierwszy sezon w MP został ukończony na podium. Nie spodziewaliśmy się takiego wyniku, i bardziej liczyliśmy na pierwszą piątkę, mając wcześniej ledwie 3 starty w MP.

Szymon jest rekordzistą sezonu w ilości zdobytych podiów. Zdobywał je w kraju i poza nim. Zliczyliście ile tego było? Chyba ani razu nie był poza podium, a to rzadkość!

Nigdy nie liczyliśmy zdobytych podiów. Nie bawimy się w statystyki, za to skupiamy na postępach w jeździe. W sumie to Ty nas tą wiadomością o rekordzie zaskoczyłeś….

Skąd wziął się pomysł, by Szymon wsiadł na motor i zaczął uprawiać motocross?

To było już dawno. Pamiętam że wujek raz przywiózł do domu duży motor. Mając 3 latka syn jeździł sobie z wujkiem jako pasażer, a w pewnym momencie dowiedzieliśmy się, że mój kuzyn ma do sprzedania „chińczyka”. Mąż go kupił tak do zabawy Szymonowi, ale nie wiedział, że przerodzi się to w tak wielką pasję. Od tego czasu syna nie interesowała już żadna inna dyscyplina sportu. To musiało skończyć się uczestnictwem w zawodach…

Pamiętam jak wczoraj. Rok bodaj 2015 albo 2016. Przy wjeździe na tor w Czerwionce, po wyścigu stoi nieznany chłopczyk z buzią ochlapaną błotem. Śmieje się, jest zadowolony. To było tak autentyczne, jakby się cieszył, że jest brudny od błota i wysiłku. Wtedy polubił motocross, czy już wcześniej?

Pamiętamy to z mężem. To były nasze pierwsze zawody MX. Przyjechaliśmy do Czerwionki nikogo nie znając, i nic o zawodach nie wiedząc. Dzięki przychylności prezesa „MK Czerwionka” Ryszarda Misiarza, który zaczął nam tłumaczyć jak to wszystko wygląda, Szymon wystartował, a dla nas była to wielka radość i mocne przeżycie. Taka próba nerwów czy da radę. Szymon nas zaskoczył tym, że pomimo takich trudnych warunków (śliskiego błota) chciał jechać dalej, i nie zrezygnował. Motocross dla Szymona wtedy kojarzył się przede wszystkim z jazdą po łące, więc może i od tego momentu bardziej to polubił… sama nie wiem. Zaczynając na chińskiej zabawce miał już chęci do jazdy, i pamiętam że nie mógł się doczekać kiedy tata naprawi motorek, bo jak wszyscy wiemy przy tym motorku było więcej naprawiania niż jazdy. Jednak było widać że ciągnie go bardzo do tego.

Opowiedzcie jak motocross zmienił Wasze życie. Jak częste wyjazdy na zawody i przygotowania do nich wpisaliście w życie rodzinne? Jest coraz trudniej czy osiągnęliście jakiś stały harmonogram którego się trzymacie?

Na początku było trudno, gdyż nic nie wiedzieliśmy o tym sporcie. Sami uczyliśmy się, gdzie zdobywać informacje o zawodach, poznawaliśmy zasady i przepisy. Mąż który zawsze interesował się mechaniką, sam zaczął przygotowywać sprzęt, chociaż wiem że były osoby które doradzały co i jak robić. Motocross zmienił nasze życie, może raczej tryb życia… Trzeba tak rozplanować zajęcia w ciągu tygodnia, aby Szymon mógł uczestniczyć w regularnych treningach. Pomaga nam mój brat, wujek Paweł. Czasami są nerwy, chaos, gdzieś uciekają imprezy rodzinne, ale no cóż tak musi być, bo regularność treningu jest w tym sporcie ważna.

Czy planowanie kolejnych sezonów kariery sportowej syna było proste? Jak radziliście sobie z coraz większymi obowiązkami, rygorem treningowym, wyjazdami na nowe tory?

Tak naprawdę pierwszy zaplanowany sezon był w 2019r, kiedy trener przekazał nam, że mamy jechać na Czechy i tylko tam startować, a drugi planowany sezon to 2020r. Dla nas obydwa sezony były pod wielkim znakiem niepewności. Czechy, obcy kraj, jedziemy na nieznane tory. Nie wiedzieliśmy co nas tam czeka. I będąc na obcym terenie, jednak czuliśmy wielkie wsparcie, oraz pozytywny odbiór. Polska także była dla nas nowa, ponieważ nie znaliśmy wielu polskich torów. Mimo wszystko udało się szczęśliwie i zdrowo skończyć ten sezon.

Pamiętacie pierwsze zagraniczne zawody Szymona? Gdzie to było?

Pierwsze zawody zagraniczne to oczywiście pobliskie czeskie Petrovice i cykl TOP AMATOR CUP. Gdy przyjechaliśmy na ten tor byliśmy nim zachwyceni. Wtedy znaliśmy tylko tor w Czerwionce. Było trochę tremy i emocji, bo debiut za granicą to zawsze jest coś.

Wiem z rozmów z trenerem Szymona, Łukaszem Wysockim, że zaplanował udział Szymona najpierw w zagranicznych zawodach, by przyśpieszyć jego rozwój. Traktowaliście to jak wyzwanie czy naturalną kolej rzeczy?

Sama nie wiem jak to potraktowaliśmy, byliśmy przecież wciąż „nowi” w MX. Wiedzieliśmy że na tym etapie coś musimy zrobić, że trzeba wykonać następny krok. Łukasz zaproponował żeby jechać na Czechy, bo to gwarantuje dobry efekt, więc bez namysłu tak zrobiliśmy.

Które zawody Szymon w rozmowach najlepiej, najbardziej i najgorzej wspomina i dlaczego? Jakie były przełomowe starty i chwile w jego karierze?

Nie jest to łatwe pytanie, gdyż było tego dużo. Wiemy że na pewno niemile wspomina zawody w Gdańsku w 2018r, gdzie pojechaliśmy na jedną z rund MP. Wtedy nie ukończył tych zawodów, bo rozwalił skrzynię biegów, i jechał tylko kwalifikacje. Pamiętamy to… wtedy wszyscy byliśmy lekko mówiąc zdenerwowani. Drugie nieprzyjemne zawody to Karlin – jedna z rund METEORYT CUP, gdzie lepsza od Szymona była Czeszka (chodziło o to, że dziewczyna go objechała!). Jeżeli chodzi o najlepsze zawody, to było ich sporo, ale w szczególności wyróżnimy te, gdzie wyprzedzał zawodników, których nigdy nie potrafił dogonić. Na przykład Mistrzostwa Strefy południowej w Kowali (jak sam pamiętasz), gdzie chyba przełamał się psychicznie, bardziej uwierzył, że jest w stanie pokonać tych lepszych. Ale największą radość dało mu podium na Mistrzostwa Czech Juniorów. Pamiętam, że takiego szczęśliwego Szymona jeszcze nie widziałam… A tam była już gra z poważną stawką rywali.

Jak syn reagował na rosnącą ilość obowiązków, gdy trening był już regularny, zaawansowany, i trzeba było więcej ćwiczyć, wyjeżdżać na kolejne zawody?

Szymon jeżeli chodzi o zajęcia w postaci treningów nigdy nie miał z tym problemów. Uważamy, że to wynik tego, że on to kocha i naprawdę lubi robić to co w tym konieczne.

Jak wygląda godzenie treningu i życia sportowego ze szkołą?

Dla nas jako rodziców szkoła jest ważna mimo wszystko, więc tutaj musi być wszystko ogarnięte. Jeżeli chodzi o samego Szymona, to myślę że jest jak trzeba, chociaż są momenty, gdzie trzeba się uczyć w trasie, albo gdy czuć zmęczenie w szkole po zawodach. Tutaj na pewno muszę wspomnieć o nauczycielach, gdyż dzięki ich wsparciu i wyrozumiałości jest nam wszystkim, zwłaszcza synowi na pewno łatwiej. Z całego serca za to im dziękujemy.

Najpiękniejsze momenty minionego sezonu. Które podium i które zawody były dla Was źródłem największych emocji?

Dla Szymona najpiękniejszym momentem tego sezon była pierwsza runda MP czyli Człuchów. Był stres były nerwy, ale była tez radość i moment, w którym po skończeniu drugiego biegu podium z motorkiem wywiady nagrody. Było to dla Szymona wielkim szokiem miłym zaskoczeniem można i powiedzieć spełnieniem marzeń. No i oczywiście ten moment, gdy w Głogowie został wicemistrzem kraju.

Pracujecie, dbacie o dwójkę dzieci, i macie na głowie budowę domu. To nie ułatwia pilnowania kariery sportowej dziecka. Jak godzicie wszystko, i jak dzielicie obowiązki?

Cóż, ja z Szymonem najczęściej jeżdżę na treningi i zawody. Mąż zarabia i w wolnym czasie buduje dom, a ponadto przygotowuje motor, co potrafi zająć sporo czasu. Mój brat Paweł jest w rezerwie, gdy któreś z nas nie może jechać. Jakoś to trzeba ogarnąć, ale wychodzi nam to.

SONY DSC

Czego nauczył Was motocross? Co Wam i Szymonowi dał, co daje teraz, gdy zdobył już konkretny tytuł, i tyle innych trofeów? Jakie cechy wykształciły się u syna podczas uprawiania tego wymagającego sportu?

Jako rodziców nauczył nas chyba tego, że mimo przeciwności losu dążysz i robisz wszystko, aby twoje dziecko mogło robić to co kocha. Nauczył słuchania własnego syna, i rozmawiania z nim o dobrych i złych, trudnych sytuacjach. Nauczył nas też tego, że nie tylko pogoń za kasą jest najważniejsza, ale również spotkania i rozmowy z różnymi ludźmi posiadającymi wiedzę. Nawiązywanie nowych znajomości, a także przyjaźni to jest naprawdę piękna sprawa. Dla Szymona – choć i dla nas- jest to również nauka CIERPLIWOŚCI W DĄŻENIU DO CELU. Że ciężką pracą, wysiłkiem można jednak dużo osiągnąć. Szymon miał wcześniej trudności w nawiązywaniu nowych kontaktów z obcymi ludźmi. Szło mu to opornie, a teraz widzę, że dzięki motocrossowi to się zmieniło, i jest bardziej otwarty, komunikatywny, odważniejszy.

Na pewno też dziecko uczy się regularności, obowiązkowości, solidności i szybkiego myślenia w trakcie jazdy i wyścigu, co przydaje się już w wielu innych dziedzinach życia. Wskażcie proszę kluczowe przyczyny tak licznych sukcesów Szymona w tym roku.

Kluczowe przyczyny to oczywiście świetny trener Łukasz Wysocki, ale też sumienne podejście Szymona do treningów (choć przecież nadal jest dzieckiem). Także wsparcie sponsorów, oraz rodziny – czyli głównie wujka Pawła, ale nie tylko. Wszystkim którzy pomagają budować sukcesy syna jesteśmy bardzo wdzięczni.

Przyznajcie się…jak to jest? To bardziej tata pilnuje tej kariery syna, czy oboje jesteście w tej sprawie jednomyślni, i każde z Was wspiera go jak tylko się da?

Wspieramy go razem oboje, razem akceptujemy tę karierę z wszystkim co niesie. Jednak pewne role już są obsadzone na stałe. Tata zajmuje się sprzętem, mama całą resztą, a wujek Paweł szuka sponsorów ;-))

Wraz z rozwojem kariery rosną też niestety koszty. Jakie są Wasze najważniejsze potrzeby i braki? Wiem że sprzętowo nie wygląda to najlepiej… Tylko jeden motocykl do treningów i zawodów, to o jeden mniej niż powinien mieć tak dobry rider.

Nie ma co narzekać jest dobrze staramy się jak możemy. Są sytuacje, gdzie musimy usiąść i przeliczyć, zadecydować co wybrać, a co zostawić. Bywało że musieliśmy zrezygnować z wyjazdu na zawody z powodów finansowych, choć chciało się jechać. Nasze wakacje to spędzanie czasu na torze czy to zawody czy treningi. Zobaczymy co czas przyniesie, chociaż wiem że będzie coraz trudniej chociażby z jakimkolwiek wsparciem ze stron firm ze względu na pandemię, więc tego się trochę obawiamy na ten sezon, ale nadzieja umiera ostatnia, a nam naprawdę zależy, by zrobić wszystko co jesteśmy w stanie. Marzymy jednak o drugim motocyklu. Bardzo by nam ułatwił życie i zaoszczędził wiele czasu.

Komu chcielibyście podziękować, i kto Was wspierał i nadal wspiera?

Chcemy podziękować trenerowi Łukaszowi za to że Szymon jest w tym miejscu, w którym jest. Bo to głównie jego zasługa i jego fachowej wiedzy. Podziękowania kierujemy, również dla mojego brata – czyli wujka Pawła, oraz całej rodziny i znajomych. Wielkie podziękowania składam również firmom rybnickim takim jak PAM TRANS, ASTECO które są z nami od początku, ale także firmie TRANSPORT TOMASZ BOCHENEK, oraz firmie VIKTORIO i LEON z Rybnika. Nie możemy zapomnieć o naszym wspaniałym klubie MTR OSIELEC, gdzie czujemy się jak w rodzinie i wiemy, że w każdej chwili możemy na nich polegać.

Jakie plany na sezon 2021? Zmiana klasy na wyższą, motocykl 85ccm jest od zimy oswajany, a pierwszy start w zawodach już przyniósł podium (2. miejsce w Obornikach). Czy Wasz apetyt rośnie w miarę jedzenia?

Plany…trudno mówić o planach, gdy wiadomo jak wygląda teraz podczas pandemii realizacja zawodów i kalendarza rozgrywek. Tak wiele niewiadomych…Nie lubimy mówić o planach sportowych, i wolimy skupić się na poprawie techniki jazdy, na rozwoju. Tym bardziej po takiej przesiadce na większy, zrywniejszy motocykl. Na pewno będą starty w Mistrzostwach Polski, ale co prócz tego, to sytuacja i ustalenia trenera pokażą.

Na koniec Was jako rodziców zapytam o jedną z najbardziej obecnie dyskusyjnych kwestii w Polsce. Kariera a bezpieczeństwo i strach o zdrowie dziecka w świetle tragicznych wypadków jakie miały u nas miejsce. Jak się na to zapatrujecie nie mając żadnych tradycji rodzinnych w tej dyscyplinie?

Oczywiste jest, że martwimy się, i obawiamy czasem co będzie, gdyż podczas wyścigów bywa różnie, a motocross jest sportem uznawanym za niebezpieczny, liczne kontuzje są wpisane w jego uprawianie. Ale tak samo jest w innych dziedzinach. Jazda na koniu też może się skończyć poważnym wypadkiem, ale czy z tego powodu ludzie mają nie jeździć konno? Nawet golf bywa niebezpieczny, bo można oberwać w głowę twardą piłeczką. Jesteśmy świadomi zagrożeń i kontuzji, ale jednocześnie od początku kładliśmy nacisk na to, by Szymon jeździł z głową, zamiast tylko cisnąć gaz. I to się sprawdza, omijały go większe urazy. Szymon woli czasem zwolnić niż szaleć, bo rozumie balans między zbędnym ryzykiem a szybkością. My zaś dopingując syna chcemy żeby jechał szybciej, ale z drugiej strony myśli się, żeby nie przesadził z czymś. Te nasze obawy mijają, gdy pojawiają się emocje wyścigowe. Druga sprawa to zabezpieczenia. Od początku dbaliśmy bardzo o to, by posiadał wszelkie niezbędne elementy chroniące zawodnika przed urazami. Zbroja, dobry kask i ochraniacze, ortezy. Na to nie żałowaliśmy pieniędzy, bo zdrowie jest przecież najważniejsze, więc ten pakiet ochronny daje nam większy komfort psychiczny, bo wiemy, że zadbaliśmy o wszystko co należało. Gdy Szymon zaczął przyśpieszać, postaraliśmy się aby miał wszelkie zabezpieczenia. Dbamy też o to, aby Szymonowi weszło w nawyk ubieranie kompletnych zabezpieczeń, by zawsze miał na sobie co trzeba, by niczego nie lekceważył, nie zapominał. Dobrze jest też, gdy przed startem ktoś z funkcyjnych sprawdza, czy wszyscy mają dobrze zapięty kask, choć nie wszędzie tak jest. Wypadki są wszędzie, i każda zwiększona aktywność sportowa czy zawodowa niesie ze sobą jakieś ryzyko, także nie ma sensu wpadać w skrajności, czy nadmierny lęk, ale z drugiej należy się pilnować, robić wszystko z głową, a nie iść na żywioł. Strażak ryzykuje oparzenie, policjant postrzelenie, pracownik zoo ugryzienie przez zwierzę, a sportowiec kontuzję. Nic nie grozi chyba tylko tym, którzy nic nie robią, siedzą.

MX jest dla Was sportem extremalnym czy nie?

Nie patrzymy na to w ten sposób, bo tworzy to zbyt duże obciążenia głowy. Jest to po prostu zdrowa, dająca wiele ruchu aktywność sportowa, w której Szymon jest coraz lepszy. Jest to jego główne zajęcie prócz szkoły, a my mamy w tym duży udział i wspieramy to, akceptujemy.

Zobaczmy teraz co powiedział nasz główny bohater – Szymon. Szymon, powiedz tak szczerze, co Ty lubisz najbardziej w tym motocrossie?

Jazdę, na zawodach na pewno rywalizację, no i szybkość oraz… skoki.

Gdy się ścigasz, co jest oprócz koncentracji? Pilnujesz rywali, patrzysz jak inni jadą, oglądasz się, czy tylko patrzysz przed siebie, jak dojechać do mety?

Na zawodach trzeba jechać swoje. Trzeba być uważnym, ale jechać swoje.

Co daje Ci największą ilość emocji i stresu na zawodach? Które chwile?

Start i pierwszy zakręt. Nie to przed startem, ale sam moment startu. Jak wyjdzie, czy się uda dobrze. Dalej to już jest więcej wiadomo, coś można poprawić.

Co w treningach z Łukaszem Wysockim jest dla Ciebie najciekawsze, najfajniejsze?

To że zawsze mi pomaga, i to że np. jak nas przyjedzie na trening tylko trzech, to też przyjedzie a nie odmówi trenowania.

Jaka jest różnica, gdybyś musiał trenować sam, gdzieś z rodzicami, bez takiego trenera?

Bardzo duża. Jest mi o wiele łatwiej i lepiej. Łukasz wszystko tłumaczy, jest cierpliwy i pomaga unikać błędów.

Te treningi które masz w szkółce Łukasza, są bardzo wymagające wg. Ciebie? Trzeba się bardzo przykładać, czy mając już sporo umiejętności jest to łatwiejsze, lżejsze?

Zawsze trzeba się przykładać, a poza tym w grupie jest lepiej, łatwiej, bo samemu trenować, to tak jakby samemu jechać w zawodach. Trzeba się uczyć i ćwiczyć, jak się chce być lepszym.

Jak Twoją aktywność sportową i sukcesy odbierają rówieśnicy i szkoła, otoczenie?

Na pewno panie nauczycielki się z tego cieszą, a panie z WF-u najbardziej…haha! Koledzy nie zwracają na to większej uwagi, bo ich ten sport nie interesuje. Jak są sukcesy, to niektórzy trochę zazdroszczą, ale tak to nie.

Jak Ty jako młody dorastający chłopak czujesz się z wymagającym regularności i dyscypliny motocrossem w życiu? Czy nie brakuje Ci czegoś innego, bo np. koledzy mają więcej czasu na zabawy, gry niż Ty, bo nie trenują, a Ty musisz?

Niczego mi nie brakuje. Ponieważ motocross jest moją pasją życia i daje mi zajęcie, i zabawę i jeszcze kondycję. Lubię trenować i to wszystko robić, a sporo uczę się też od taty robić przy motocyklu. Umiem zmienić koła, filtry….to się przyda wszystko.

Co wtedy gdy masz gorszy dzień, coś Ci nie wyjdzie, coś przegrasz? Co wtedy masz w myślach – złość i chęć odbicia sobie niepowodzenia, czy bierzesz to na spokojnie?

Wtedy na pewno nie mam złości, ale trzeba spiąć tyłek i…następnym razem pokazać się z jak najlepszej strony, dać maksimum żeby było lepiej.

Ale taka sportowa złość jest potrzebna, prawda? Jak Cię rywal wyprzedzi, to co – nie chcesz mu „oddać”???

Jak rywal wyprzedzi, to nie wolno tak od razu robić tego samego, ale trzeba chwilę poczekać, przygotować się, znaleźć jego ślady, widzieć jego błędy i wtedy to wykorzystać, a nie tak zaraz, byle być przed nim.

Bardzo dojrzała odpowiedź, brawo. Czyli trzeba to rozegrać TAKTYCZNIE a nie emocjami. Powiedz Szymon które zawody zagraniczne w ub. roku dały Ci najwięcej radości, które uważasz za najlepsze?

Na Chalupa Cup w Smrku gdzie wygrałem, na Meteorycie, i w Karlinie, gdzie będąc pierwszy raz, zdobyłem 3. miejsce. Były też bardzo trudne zawody w Mistrzostwach Czech Juniorów, gdzie było wielkie błoto, w Kaplicach. Tam zdobyłem 3. miejsce, i to był sukces. Bo tory są dobrze przygotowane, ale wymagające, a w Kaplicach jest trudny tor i było ciężko, bo rywale są tam mocni, poziom jest wysoki.

Gdy się pojawiłeś po raz pierwszy w czeskich mistrzostwach, 2 lata temu, ile było stresu?

Nie było, bo nikogo tam nie znałem i nie jechałem po wynik, ale zobaczyć, poznać jak jest.

Największym i najważniejszym Twoim sukcesem jest….?

Wicemistrzostwo Polski – trzecie miejsce.

Mamy nowy sezon, a Ty zacząłeś niedawno jazdę na motocyklu 85cm. Jak duża jest dla Ciebie różnica w jeździe w porównaniu do 65cm?

Bardzo duża. Lepiej mi się jeździ na piasku, bo większe koła bardziej wybierają dziury. Ale też bardziej rzuca motorem i mną, no i są większe szybkości, które trzeba oswoić.

I na koniec pytanie trochę podstępne: gdyby nie MX to co innego?

Gdybym nie jeździł motocrossu, co myślę nigdy nie nastąpi, to byłby to rower, gdyż bardzo lubię jeździć na rowerze. Ale motor i motocross są dla mnie całym życiem.

Bardzo Wam wszystkim dziękuję za obszerną rozmowę, i życzę co najmniej tak udanego sezonu jak ten w 2020 roku.

Tekst i foto Alek Skoczek