Tomek Wysocki: „Chciałem wygrać. Dla siebie, dla Łukasza i dla kibiców”.

Nie bez powodu coroczna runda Międzynarodowych Mistrzostw Czech w motocrossie w przygranicznych Petrovicach k. Karviny jest prawdziwym świętem czesko-polskim.

I atmosfera jak na wspólnej sportowej imprezie, i relacje międzyludzkie jak w przygranicznej strefie – sami swoi. Do tego szacunek i sympatia jaką w czeskim MX cieszy się Tomek Wysocki. I co równie ważne – liczni polscy, świetni kibice! A gdy do tych czynników dodamy jeszcze jeden – ten kluczowy – czyli sukces polskiego ridera, mamy komplet! Komplet, który sprawia, że do Petrovic co roku jedzie się z uśmiechem na twarzy i z nadzieją na kolejne piękne wrażenia.

Tych znowu nie zabrakło, a klamrą spinającą całą imprezę, było przepięknie wywalczone, znakomite drugie miejsce Wysockiego w najbardziej prestiżowej klasie – MX1. Polskich akcentów było jednak więcej. Sebastian Gryga w klasie Weteran i Klaudiusz Górny w MX2, oraz jeszcze jedna rzecz. Piękny gest Czechów, którzy uczcili pamięć Łukasza Lonki minutą ciszy i przypomnieli jego sylwetkę. Sylwetkę mistrza, który ścigał się również na czeskiej ziemi. W Petrovicach „Lonia” był równo 4. lata temu i my również o tym pamiętamy. Tor został jak zwykle znakomicie przygotowany przez Jindricha Hrabicę i jego ekipę.

Prace trwały już na 3 tygodnie przed imprezą (tam się nie robi na ostatnie chwile). Przerobiono dwa skoki, ale całość była poprowadzona podobnie jak poprzednio. Organizacja i punktualność- jak zawsze na piątkę! Kilka tysięcy kibiców, w tym liczne rodziny z dziećmi miało co obejrzeć, co zjeść (świetne, ciekawe jedzenie!) i miało dość miejsca dla aut i do obserwacji. Tym razem powstał poważny dylemat: co tu wybrać – Mistrzostwa Świata Juniorów w ulubionej Pietramuracie z udziałem naszych juniorów, czy o wiele mniejsze rangą MMĆR w Petrovicach, za to z szansą na sukces Polaka i niepowtarzalną nigdzie indziej swojską, przyjacielską atmosferą? Stanęło na Petrovicach i teraz można już powiedzieć, że to był właściwy wybór, ponieważ odbyło się tam kolejne, piękne dla nas Polaków wydarzenie.

Holeshot Wysockiego w II biegu

Swój własny scenariusz dołożyła jeszcze pogoda. Dwie przelotne ulewy spowodowały pewne zawirowanie wśród kibiców i nieco przerzedziły ich szeregi, ale że program (całkiem trafnie) przewidywał wyścigi MX1 i ceremonię dekoracji najlepszej trójki na samym końcu, więc co wytrwalsi i wierniejsi pozostali. I z pewnością nie żałują! Bo jednak dominowało po deszczowych dniach słońce, więc prognozy okazały się na szczęście nie dość trafne. Zacznijmy jednak od tego, co najbardziej zapadło w pamięć po pierwszej części imprezy.

W CIENIU LONKI

Wysoccy przyjechali na tor w Petrovicach praktycznie prosto z pogrzebu naszego nieodżałowanego multimistrza. W dodatku- co zrozumiałe- z całą tą sprawą i smutnymi przemyśleniami w głowie. Z drugiej strony Petrovice są tak szczególnym miejscem dla Tomka, że gdzie jak nie tam mógłby osiągać najlepsze sukcesy i pokazywać cały swój kunszt jazdy? Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać.

Jiri Matejec

A przede wszystkim tak zresetować głowę, by (przynajmniej na czas zawodów) wyciszyć myśli o dramacie i tragedii klubowego kolegi. Do tego jeszcze świadomość, że na maszynie stanęło wszystko co najlepsze w tych rozgrywkach. Wielokrotny mistrz Węgier i Czech, wielokrotny mistrz Czech i Europy, i na dodatek mistrz Austrii z mistrzem Słowacji… Sama śmietanka! Umysł sportowca w sporcie wyścigowym podąża dwoma ścieżkami. Myśleniem o jeździe i wyniku, oraz (często równolegle) myśleniem o bieżącym życiu i tym, co niedawno się wydarzyło na torze. Jedni mają w głowie kłębowisko myśli, które powoduje psychologiczne „zaciąganie hamulca”, inni zaś potrafią tak to ujarzmić, że jedno w żaden sposób nie przeszkadza drugiemu i są w stanie jechać swoje 'THE BEST”.

Bardzo frapujące było to, na ile w głowie Tomka „siedział” jeszcze Lonka i jak nasz reprezentant sobie z tym poradzi. Jeszcze inni- ale już nieliczni- potrafią przekuć niedawny dramat i złe wspomnienia w dodatkowy „spręż” napędzający do uzyskania dobrego wyniku. To taka szczególna cecha, dostępna ludziom z prawdziwym charakterem i wyścigową duszą. Wyduszenie z siebie dodatkowej mocy, wykrzesanie większej niż zwykle dawki energii i agresji w jeździe, opanowanie wszystkich myśli i jeszcze rywalizowanie z konkurencją z najwyższej w tej części Europy półki.

Jonaś Nedved

Przy czym konkurencji nie obchodzi, czy ktoś był na pogrzebie i co ma w głowie. Oni jadą swoje i to na maxa! Tam się walczy o każdy punkt i każde miejsce. Właśnie dlatego Wysocki musiał wykonać dwie prace: tę w głowie i tę na torze.

PRZED WYŚCIGAMI FINAŁOWYMI

Początek zawodów wskazywał, że było trochę szarpania się z motocyklem. Czy to efekt skłębionych myśli, czy niepełnego czucia maszyny, trudno było jednoznacznie ocenić. Potem jednak nastąpiły kwalifikacje MX1, w których chorzowianin w końcówce przycisnął tak, że rywale nagle okazali się minimalnie gorsi. Pierwsza czwórka mieściła się w niecałej połowie sekundy, a pierwsza siódemka w niecałej sekundzie!

Krć -Polak- Nedved

To się nazywa wyrównany poziom. Wiadome było, że w wyścigach- jak to w Petrovicach- zdarzyć się może wszystko. Najgroźniejszy wydawał się tradycyjnie węgierski as- Bence Szvoboda, w dodatku lider sezonu, jadący zawsze jak o życie. Ale i prowadzący w generalce Mistrzostw Słowacji Austriak Neurauter, mający znakomitą pierwszą połowę sezonu (drugi w kwalifikacjach) wydawał się bardzo mocnym rywalem. Do tego Martin Michek, człowiek-ikona czeskiego MX ostatnich lat. Zawsze szybki, zawsze zdolny przycisnąć – i to w samej końcówce.

Klaudiusz Górny

Ale był też i drugi z asów Martina Osićki – Filip Neugebauer. Facet o bardzo długiej, bogatej karierze i wielkim doświadczeniu międzynarodowym. Rider, który umie pokonać w MMĆR każdego. Do tego będący akurat naprawdę w gazie i w znakomitej formie. Ostatnia wygrana w obu wyścigach na mocno obsadzonych Mistrzostwach Słowacji w Mniśku nad Hnilcem, w dodatku z liderującym tam Neurauterem, napędziła jeszcze dodatkowo Filipa.

Po kwalifikacjach było jasne, że kluczowe znaczenie będą miały dobre starty i żelazna konsekwencja w utrzymaniu tempa na tym niełatwym przecież torze, którego wielu dobrych riderów (często zagranicznych) niezbyt lubi.

INNI AKTORZY SPEKTAKLU

Zanim jednak riderzy MX1 odpalili silniki do pierwszego wyścigu finałowego, swoją walkę rozegrały kobiety, weterani i oczywiście klasa MX2, najliczniej tym razem obsadzona. Tylko trzynaście pań, o dziwo mniej niż zawsze weteranów (tu pewnie wzięto pod uwagę złe prognozy pogody) i aż 39-ciu zawodników w MX2.

Martin Krć

W tym paru „setkarzy”, a wśród nich nasz debiutujący w tej klasie i w MMĆR Klaudiusz Górny z MK Czerwionka. Decyzja o starcie podyktowana wprawdzie bardziej kwestiami treningowymi, ale słuszna i odważna. Znajomość toru zawsze jest przecież sporym atutem, a lekcja jakiej udzielają rywale w czeskim MX2 jest nieoceniona, i na polskiej ziemi raczej nie do powtórzenia.

KOBIETY

U pań mieliśmy kolejne zwycięstwo liderki cyklu, Kristyny Vitkovej. Riderki zawziętej, upartej i coraz szybszej, jadącej agresywny motocross. To dziewczyna, która normalnie pracuje i jeszcze trenuje, startuje w zawodach. Daje w ten sport wszystko, w jeździe również. Ponownie (jak w Pacovie) próbowała jej dorównać Marika Mlynkova, lepiej rozpoczynając drugi bieg i długo prowadząc. ale jednak liderka nie pozwoliła sobie na wydarcie pełnej wygranej.

Vitkova/Mlynkova

Karty rozdawała więc Vitkova, dwukrotnie druga była Mlynkova, a trzecia (również dwukrotnie) była dobrze znana z czeskich aren, sympatyczna i uśmiechnięta Barbora Lankova. Drugi wyścig był próbą „powtórki z Pacova”, bo Marika naprawdę mocno przyspieszyła i była blisko wygrania wyścigu i rundy, ale to jednak Vitkova była szybsza.

ŻERAVA I WETERANI

Sezon urlopowy w pełni a że i prognozy pogody były kiepskie, to i starszych panów pojawiło się dziwnie mało jak na Czechy (tylko 24 maszyny).  Od dawien dawna wyścigi wyglądają tak, że wygrywa wszystko (i to całkiem wszystko) Martin Żerava.

Martin Zerava

Kilkukrotny mistrz świata Weteranów jest cały czas w mocnej formie, choć od 2 lat nie żyłuje się równoległymi startami w MX1. Rywale rozgrywają tak naprawdę kwestię 2. i 3. miejsca. To drugie zdobył Zdenek Pućalka a to trzecie Jiri Pach.

MX2 – POWRÓT KRĆA

Martin Krć to zawodnik klasowy. Od dawna wśród najlepszych w Czechach, z sukcesami na swojej ziemi i na wymagającym przecież ADAC-u. Pierwszą część sezonu miał jednak nierówną. Lepsze występy przeplatał słabszymi. Jakby nie był w stanie wykrzesać z siebie tego co ma najlepsze. W Lublinie na EAST CUP też to było widać. Ale każdy topowy rider po chwilach słabości wraca do pełnej dyspozycji. Krć wrócił właśnie teraz w Petrovicach. Każdy kto tam był widział, że Martin był poza zasięgiem rywali.

MX1

Również Petra Polaka, który mimo że startuje regularnie w MŚ MX2 to jednak jest wciąż przecież juniorem i ma te kilka lat jazdy mniej w swoim CV. A jednak pokazał znakomitą jakość. Widać to było zwłaszcza w drugim wyścigu, który rozpoczął od… gleby po masowym upadku riderów w pierwszym zakręcie. Petr dokonał rzeczy niebywałej, gdyż z szarego końca, niczym nie podłamany, zrobił piękną wyścigową robotę, i ten drugi bieg zakończył na wysokim, piątym miejscu. Opłaciło mu się to znakomicie, gdyż dzięki temu jeszcze wywalczył trzecie miejsce na podium! Pierwszy bieg jechał bowiem bez przeszkód i wyjeździł w nim bardzo dobrą drugą lokatę.

Trzecim bohaterem MX2, który wjechał zasłużenie na podium, zdobywając po bardzo solidnej, dość równej jeździe dwukrotnie trzecie miejsce, był Mr. Holeshot, czyli kosiarz najlepszych startów – Jonaś Nedved, który i tym razem wyrwał jeden start dla siebie. W drugim wyścigu jechał nawet zaraz za Krćem, ale błąd kosztował go spadek o 2. miejsca. Ostatecznie jednak był trzeci, a wjazd na podium był najlepszą nagrodą dla tego przesympatycznego ridera. Kto jeszcze mile zaskoczył? Błysnął Martin Vondraśek, którego nie widuje się na czele po starcie, a tym razem na czele jechał. Nie trwało to długo, ale jednak.

MX2

Miał okazję na dobry wynik Duśan Drdaj, który potrafi wygrywać z każdym. Ale nie ukończony drugi bieg zepsuł mu całość. Jednakże to był dzień Krća, który w zasadzie obydwa biegi w większości czasu prowadził, kontrolując sytuację i dokładając przewagi czasowej. Po tym sukcesie, nastąpiła zmiana lidera i jest nim obecnie właśnie Martin Krć. Spadł nieco dotychczasowy lider, Słowak Śimon Jośt, który miał dobry drugi bieg (2. miejsce). Drugi nadal pozostaje Kuba Teresak, który zawsze jedzie dobrze, ale nie ustrzegł się błędów.

WYSOCKI I MISTRZOWIE W BOJU

W przeciwieństwie do Tomka, jego najsilniejsi rywale mają w swym dorobku tytuły mistrzów w swoich krajach w MX1, a do tego w MX2. Tomek dopiero po taki tytuł zmierza. Wspomnieliśmy już o kwestii mentalno-psychologicznej, ale prócz tego był też plus jakim niewątpliwie jest doskonała znajomość tego toru u Tomka. Zupełnie inaczej było z Lukasem Neurauterem, który Petrovic za bardzo nie zna. Jeszcze inaczej wyszło ze Szvobodą, który tor zna bardzo dobrze, wielokrotnie na nim wygrywał, ale… tym razem nie miał dobrego dnia. Pierwszy start wziął najlepiej Michek, ale jak cień podążał za nim Szvoboda, Neugebauer i…Wysocki. Doszło jednak do sytuacji, która bardzo ucieszyła naszych kibiców, bowiem Tomek zdołał szybką i agresywniejszą jazdą wyprzedzić słynnych i bardziej utytułowanych rywali, co natychmiast podniosło polskim kibicom wszystkie emocje.

Znowu, jak przed rokiem zapachniało podium dla Polaka i doping licznych fanów Tomka stał się głośniejszy od dopingu czeskich kibiców. Czy Michek ze Szvobodą nie spodziewali się aż tak dobrej jazdy Wysockiego, czy po prostu włożyli w jazdę mniej serca i nie był to ich dzień? Są to rzeczy nie do końca odgadnione i pewne, dlatego najlepszą rzeczą jaka pozostaje kibicom, jest po prostu oglądanie świetnej i szybkiej jazdy, oraz efekt tegoż, w postaci wyniku. A ten był dla Polaka znakomity, gdyż w czasie gdy wszystkim odjechał Neugebauer i pewnie prowadził, nasz rider zwycięsko wyszedł z obrony 2. miejsca i dowiózł je do mety. W czasie tego wyścigu nad tor nadciągnęły ciężkie, ponure chmury i wkrótce, podczas przerwy lunęło z nieba. Dotknęło to jednak najbardziej dziewczyny, które drugi bieg miały „po strażacku”, czyli z ogniem w jeździe i wodą na torze. Ale to nie był koniec pogodowej huśtawki. Aura postanowiła bowiem dodatkowo urozmaicić finałowy wyścig dnia, właśnie ten, na który wszyscy Polacy nadal licznie obecni czekali najbardziej. Najpierw jednak rozgrzane emocjami serca i polskich i nawet czeskich kibiców (Tomek ma i tam swych fanów) zobaczyły znakomity start Wysockiego, który tradycyjnie drugi wyścig rozgrywa w Petrovicach lepiej od pierwszego. Tomek wygrał start, obierając swoją własną, sprawdzoną już linię jazdy i znakomicie otworzył wyścig! Rywale byli jednak tuż tuż i teraz trzeba było jeszcze nie tylko wytrzymać presję jako lider, ale jeszcze odpierać zaciekłe ataki konkurentów. I właśnie ten końcowy wyścig pokazał jakie umiejętności i możliwości drzemią w Tomku. I jaki widoczny postęp zrobił od tamtego roku, gdy miewał kłopoty z wytrzymałością i utrzymaniem lepszych pozycji. Chorzowianin prowadził przez trzecią część biegu, ale jednak rozpędzony Neugebauer okazał się jeszcze szybszy. Jest w gazie, nie ma co! Lecz prawdziwą próbą i testem jakości dla Wysockiego okazał się napierający mocno Michek. Liczne ataki multimistrza podniosły ciśnienie wszystkim Polakom obecnym na torze, a najbardziej chyba bratu Tomka, Marcinowi, który czuwał cały czas jako „inżynier wyścigowy” przy torze i widział co się dzieje, jak silny był napór Michka. I na dodatek właśnie wtedy, gdy ważyły się losy zwycięstwa i 2. miejsca, nad tor nadciągnęły znowu ciemne chmury i rozpoczęło się drugie tego dnia mocne zraszanie bieżni. Teraz trzeba było jeszcze uważać po czym się jedzie i nie dopuścić do żadnego błędu, bo wywrotka czy utrata tempa oznaczała utratę miejsca. Tomek jednak znakomicie odparł wszystkie ataki i wytrzymał wszystkie emocje jakie były tego dnia jego udziałem, radząc sobie znakomicie na śliskim i mokrym torze! A miał chwilami na ogonie aż trzech mocnych rywali. Za tę jazdę i za ową znakomitą obronę należą mu się potężne brawa i szacunek, co też rychło po mecie nastąpiło, gdy licznie zebrana publiczność cierpliwie czekała, by ponownie, po raz trzeci już zobaczyć swego ulubieńca na końcowym podium w tym samym miejscu. Gdy najpierw zagrano celowo „We are the champions” drugiemu na podium Wysockiemu, spiker za chwilę zapytał „czy są tutaj Polacy?” Na co wszyscy polscy kibice gromko odpowiedzieli. A później wszyscy mogliśmy się cieszyć widokiem Polaka na podium tej najpiękniejszej dla nas rundy Mistrzostw Czech. Hymnu wprawdzie tym razem nam nie zagrano, ale jak słusznie ocenił znakomicie spikerujący i przenoszący emocje Petr Kovar: „połowa hymnu by mogła być za ten występ”. Wygrał więc ten najlepszy, czyli Filip Neugebauer, ale dla nas – Polaków- prawdziwym zwycięzcą, mentalnym bohaterem dnia był Tomek Wysocki. Stoczył on bowiem walkę z jeszcze jednym przeciwnikiem, którego inni nie mieli. Z własnymi myślami po tragedii Łukasza Lonki. I za ten cały kunszt oraz twardą psychikę do samego końca i znakomity spektakl sportowy, oraz za te wszystkie wspaniałe emocje jakie nam dał, serdecznie, z całego serca Tomkowi dziękujemy! Tomku, jesteś naprawdę godnym następcą Łukasza do tytułu mistrza w swoim kraju. Masz pokorę, skromność i bardzo dobre umiejętności oraz przybywa Ci doświadczenia, ale przede wszystkim za swoją osobowość jesteś naprawdę ceniony i lubiany. Również za miedzą, czego wszyscy byliśmy świadkami, widząc tak liczną gromadę Twoich kibiców. Trzeci na podium Martin Michek przyznał, że „Tomek dzisiaj jechał perfekcyjnie i nie mogłem nic więcej zrobić”. Jest klasa, szacunek i uznanie. Piękno sportu… Wcześniej było sztuką utrzymać tempo tego znakomitego mistrza, teraz sztuką jest nie dać mu się wyprzedzić. W finałowej rundzie przed dwoma laty we Vranovie, Wysocki pokonał Michka (i to w bardzo ciężkich, błotnych warunkach), ale częściej to czeski rider był lepszy. Gratulacje również dla rywali Tomka z podium, bo zaiste, pokazali przepiękną jazdę i klasę. Zwłaszcza Neugebauer, który goni liderującego w tabeli Szvobodę i jest już drugi. A że zwycięstwa uskrzydlają jak nic, to będziemy chyba świadkami pasjonującego finiszu czeskiego czempionatu! Szvoboda był niepocieszony a Neurauter smutny. Nie poszło im… Ale jeszcze wszystko w grze, a do końca dwie rundy i jedna wpadka (np. awaria) może sprawić, że tytuł trafi w niespodziewane ręce. Póki co o prymat rywalizują głównie Neugebauer ze Szvobodą. Po dekoracji Tomek powiedział nam jakże wymowne słowa: „Chciałem tu wygrać. Dla siebie, ale i dla Łukasza Lonki, bo był moim kolegą i znałem go od lat i jemu chciałbym zadedykować to podium. I dla tych wszystkich kibiców, którym naprawdę dziękuję za głośny, słyszalny doping. Filip był lepszy, ale i tak się bardzo cieszę z 2. miejsca”. Cieszyli się też bracia i ojciec Tomka, Henryk. Przede wszystkim z opanowania głowy. A Łukasz Wysocki, mający swoją cegiełkę w tym sukcesie jako trener pracujący nad formą fizyczną Tomka, ma dodatkowe, własne powody do zadowolenia z dobrej roboty. I na koniec jeszcze jedna ważna informacja dla kibiców. Szykujcie flagi, banery i biało czerwone gadżety!!! Tomek wystartuje w MŚ MXGP w Loket! Wraz ze swymi kolegami z podium z Petrovic. I już zapowiedział, że postara się ich tam objechać. Co na to Neugebauer z Michkiem? Zobaczymy w ostatnią niedzielę lipca…. Poza naszymi trzema młodymi finalistami EMX, będzie więc okazja kibicować naszemu aktualnie najlepszemu riderowi. ZAPRASZAMY I ZACHĘCAMY!

Więcej detali z wyścigów w Petrovicach, wraz z fotoreportażem znajdziecie we wrześniowym wydaniu magazynu X-cross.

fot: Alek Skoczek