Pierwsza część SuperMaratonu… Krótka dojazdówka, 360km odcinka specjalnego częściowo po ubitej ziemi, częściowo po szutrze, a potem na mecie szybkie pożeganie z moto które powędruje do parku zamkniętego. Żadnego serwisu, żadnych napraw…
Start wczesnym rankiem, pierwsze kilometry i pierwsze poważne przetasowania. Dość szybko z pozycji lidera spadł Price mający problemy nawigacyjne, podobnie Brabec (przypomnijmy, że w tym roku zawodnicy otrzymują roadbooki każdego dnia rano przed startem). Na czele stawki znalazł się pędzący jak strzała Barreda. Dobre tempo zanotowali Tomiczek i Giemza, tym razem trzymający się bardzo blisko siebie. Czy miałby to być sposób na trudną nawigację? A na trasie ciągłe roszady w szpicy Rajdu, na czoło wysunął się ubiegłoroczny debiutant Ross Branch z Botswany. I to on jako pierwszy zameldował się na mecie drugiego etapu. To prawdziwa sensacja! Polacy z ORLEN Team: Tomiczek był 25., a Giemza 28. (w generalce Giemza 27, Tomiczek 44.)
fot. ORLEN Team