Trzy pytania do… Luis Carstens

Wchodzisz w nowy sezon z hukiem, wszyscy opowiadają o Twoim znakomitym występie w Chełmnie. Powiedz coś o swoich przygotowaniach do tegorocznych startów i jakie masz plany na najbliższe miesiące?

Przygotowywałem się jak zawsze plus pięciodniowy pobyt na treningach w Hiszpanii prowadzonych przez Justina Morrisa. Wyjazd zorganizował mój nowy team Duust. A sukces w Chełmnie? No cóż, może zmieniłem nastawienie i dlatego mi tak dobrze poszło. Po prostu chcę się przede wszystkim dobrze bawić na motocyklu i nie jechać spięty. Jak było widać – zadziałało. Ale to dopiero pierwsze zawody więc spokojnie, zobaczymy co będzie dalej.

Coraz częściej można Cię spotkać na torze w roli trenera… Kogo trenujesz, na czym polegają Twoje szkolenia, na co szczególnie zwracasz uwagę?

Staram się przede wszystkim jak najwięcej dać z siebie, przekazać jak najwięcej informacji, by moi podopieczni mogli z nich korzystać również wtedy, kiedy na torze trenują sami. Wiesz, kajecik i wężykiem :-). Od pewnego czasu zajmuję się „setkarzami” (klasa Junior) z Gorzowa Wielkopolskiego. Podczas naszego ostatniego spotkania przed tygodniem pokazali, że nauka nie poszła w las. Wyraźne postępy zrobili Kucharczyk, Półtorak, Śniady, Lasota. Sporo czasu poświęciłem u mnie w Hiszpanii Wiktorowi Jasińskiemu. Chłopak jest po poważnej kontuzji i mieliśmy sporo roboty do wykonania. Przede wszystkim Wiktor musiał pozbyć się stressu i zacząć pozytywnie myśleć o motocyklu. Sądzę, że nam się udało o czym świadczy wygrana Wiktora w Obornikach. Moja naczelna dewiza brzmi: to nie motocykl rządzi tobą, a ty masz rządzić motocyklem. Staram się uzmysłowić wszystkim, że mają stanowić jedność ze swoim moto. I to jest podstawa. Zawodnik musi najpierw poczuć się bezpiecznie na swoim sprzęcie i dopiero wtedy można zacząć pracować nad postawą, prędkością itp.

Podobno były problemy z moto, jest już wszystko ok?

Problemy z motocyklem?… hmmm powiedziałbym raczej, że po 5 latach jadąc na Suzuki przyszedł czas na zmianę. Mój team DUUST złożył mi fajną propozycję, której nie mogłem odmówić i zmieniłem swoje hasło z: albo Suzuki albo nic na READY TO RACE. Haha!

Fot. Alek Skoczek