Górale są twardzi, bezkompromisowi ale jak trzeba, przyłóż do rany. Nic więc dziwnego, że jak się za coś wezmą to jest to równie smaczne co lokalne oscypki. I takim właśnie smakowitym kąskiem okazała się pierwsza edycja endurowego upalania w Tylmanowej (namiary49°29’20.4″N 20°23’30.5″E).
Pięć lat temu, na tych samych terenach co wrześniowa pierwsza edycja Tylmanowa Enduro Race klub RMK Tylmanowa zorganizował zawody cross country. Impreza wypaliła na maksa, ludzie byli zadowoleni, więc w tym roku postanowiono zawiesić poprzeczkę znacznie wyżej. Przede wszystkim, żeby było znacznie trudniej.
Warunki po temu znakomite bo góry, a po drugie tereny należą w większości do osób prywatnych, więc problem urzędowej papierologii odpadał. Główny organizator Jacek Wąchała chodził od domu do domu zaliczając blisko 60 gospodarstw, przekonywał, czasem rozmowy wzmacniano lokalną okowitką. I się ugadał, gdyż bo wszędzie spotykał się ze zrozumieniem. Bo z ludźmi trzeba przede wszystkim rozmawiać i uszanować ich własność. Ludzie gór oficjalne pisma wyrzucają na ogół do kosza, znacznie bardziej cenią rozmowę twarzą w twarz.
Pojawiło się także sporo lokalnych sponsorów, zawody wsparł także Urząd Gminy. Jedyna niewiadoma to pogoda, której przewidzieć się nie da. No i niestety w przeddzień zawodów lunął deszcze jak z cebra i trzeba było trasę nieco zmienić. Zrobiono to jednak tak, że zawodnicy niewiele stracili. Do dyspozycji riderów oddano dwie wersje pętli: light dla Mastersów, Amatorów i Kobiet, wersja hard dla Ekspertów i Pro, bardziej wydłużona. Były więc kamieniste zjazdy i podjazdy, potoki, próba SuperEnduro.
Poranek chłodny, jak to w górach. Wśród startujących sporo znajomych twarzy, cztery dziewczyny (do mety dojechały trzy, brawo!), Słowacy, Niemcy. Frekwencja może z nóg nie powalała, ale takie czasy. Zresztą bardzo wielu organizatorów motoimprez narzeka na mniejszą liczbę uczestników. W Tylmanowej prawie setka nazwisk, wśród nich m.in. Kacper Dudzic i Oskar Kaczmarczyk który stwierdził, że z domu ma niedaleko więc będzie to dobry trening.
W pierwszym rzucie pojechali ci mniej doświadczeni, jednak gotowi do największych poświeceń. Klasa Master Hobby i Kobiety dwie godziny na trasie, PRO i Expert półgodziny dłużej. Start z linii startowej pojedynczo co dwie sekundy. Koniec wyścigu po pokonaniu trzech okrążeń w wyznaczonym czasie. Długość ok. 18km (Expert 20 km) szerokości trasy 1.5-7 m o różnorodnej nawierzchni z przeszkodami o zróżnicowanym stopniu trudności. Naturalny teren, kamienisty, zjazdy, podjazdy, błoto, trawa oraz tuż za linią startu przeszkody z opon, belek i kamieni (próba SuperEnduro). Kibiców sporo zwłaszcza przy próbie SE, bo tam rzeczywiście sporo się działo.
I poszli w bój. Pogoda nadal dopisywała więc była szansa, że znakomita większość uczestników dotrze do mety. I tak rzeczywiście było. Wśród nich znalazła się Urszula Wąchała: Było super choć trasa ciężka, a ja miałam pięcioletnią przerwę w startach (studia, brak kasy). Trenowałam tylko tydzień no i się udało. W dodatku jechałam na pożyczonym motocyklu KTM 125. Najtrudniejsze były podjazdy, długie i wymagające. Sporo było także luźnych kamieni. Po drugim kółku w pewnym momencie zrobił się mały kocioł co tez nas trochę spowolniło. Kilka słów o mnie? Na moto zaczęłam jeździć w wieku dziewięciu lat. Najpierw był motocross (niestety nie ma endurówek dla takich niewysokich osób jak ja), potem jechałam cross country, startowałam także parę razy w Mistrzostwach Polski SuperEnduro. W końcu zdecydowałam się na enduro przede wszystkim ze względu na górzyste tereny gdzie mieszkam. Tu jest gdzie jeździć.
Oczywiście najwięcej emocji wzbudzały klasy Ekspert i Pro. Kibice oczekiwali przede wszystkim na pojedynek dwóch gości: Kaczmarczyka i Dudzica. No i doczekali się, bo panowie rozegrali fantastyczny pojedynek, choć nie w „kontakcie bezpośrednim”. Półtorej minuty na mecie to naprawdę bardzo niewiele. Wystarczyłby mały błąd Oskara i stanąłby na tym niższym stopniu pudla. Ale Oskar to wytrawny gracz i zwyciężył. A miał to być „tylko” trening.
No tak, przyjechałem potrenować, spotkać się ze znajomymi z Nowego Targu. Trasy nie znalem wcześniej, jestem tu pierwszy raz. Jest fajna, było co robić, podobały mi się zwłaszcza długie podjazdy. Pętla po lesie, szybka, szeroka, więc mogłem sobie pozwolić na rozwijanie dużych prędkości, zabawa super. Mój GasGas spisał się fantastycznie, zrobiliśmy z Wysockimi bardziej miękkie zawieszenie i stąd także tak dobry wynik. Co w planach? Gdyby wyszła Hixpana czyli kolej na runda MŚ HE byłoby super. Zabijają wysokie koszty przejazdu i transportu motocykla. Za to postaram się zaliczyć EnduroLigę i GetzenRodeo.
Tylmanowa Enduro Race za nami. Widzieliśmy ogromne zaangażowanie zawodników i kawał dobrej roboty grupki ludzi którzy w stu procentach udźwignęli ciężar tak trudnej logistycznie imprezy. W imieniu Jacka Wąchały i własnym chcemy jeszcze raz gorąco podziękować właścicielom gruntów bo bez ich zgody zawody by się nie odbyły oraz „sztabowcom” Uli Wąchała, Adamowi Podgórskiemu, Tomkowi Maciaszkowi, Dominikowi Michałczakowi, Kacprowi Dudzic #248, Davidowi Tworkowi, Dariuszowi Turkowi, Kubie Walczakowi i Łukaszowi Kamińskiemu. Wielkie brawa!