Był to dziewiczy model 2-suwowego YZ250. Trzynaście lat temu światło dzienne ujrzała Yamaha YZ250 z aluminiową ramą.
Była od dawna wyczekiwanym dzieckiem koncernu z Kraju Kwitnącej Wiśni, który wydał miliony na rozwój najbardziej zaawansowanego dwusuwowego motocrossowego motocykla. A stało się to dokładnie w momencie, kiedy sprzedaż 2T zaczęła gwałtownie spadać. Japończycy rzucili kostką (jak w ruletce) zakładając, że jednak amatorzy dwusuwów ich nie zawiodą. Aby odnieść sukces musieli przekonać milośników CR250 , RM250 , KX250 i KTM 250SX , że niebieska ćwiartka 2005 jest najlepsza na świecie. Zacznijmy od silnika…No cóż, była to ta sama jednostka co w YZ250 z roku 2004, który z kolei była taka sama jak silnik z 2003 czyli żadna nowość. Na szczęście (ironizowali niektorzy), była inna niż w modelu 2002.
Dlaczego silnik pozostał ten sam? Bo był uznany za najlepszy na świecie. Jakie wobec tego wprowadzono zmiany? Przede wszystkim wprowadzono aluminiowa ramę, która znacznie odchudziła Yamahę, dodano jeden ząb do tylnej zębatki co zwiększyło przyspieszenie na drugim biegu, zamontowano nowe plastiki, dziwnie przypominający hondowy przewód hamulcowy, kierownicę z prętu aluminiowego i lekkie obręcze kół. Odchudzono także wahacz. Przekonstruowane siodełko zapewnia równowagę między przyczepnością i możliwością balansowania ciałem. YZ straciła wyraźnie na wadze i zamiast 101kg ważyła teraz 98. Jak więc widać, to było głównym atutem japońskiego motocykla plus obniżony środek ciężkości. Ciekawym rozwiązaniem była także możliwość regulacji sprzęgła w czasie jazdy, zniknął także problem z zawieszeniem po zastosowaniu jak nazywali go niektórzy Showaby (Kayaba+Showa), no i ten nowy przewód hamulcowy (CR).