W Drive Position otwarcie sezonu, na moto wsiedli najmłodsi adepci MX

Jeśli kiedyś jechałeś do Warszawy od strony Radomia, tuż przed Jankami po prawej stronie mógł Ci się rzucić w oczy… tor motocrossowy. Tak jest, to nie pomyłka, w Sękocinie od kilku lat funkcjonuje Drive Position, centrum off roadowe z prawdziwego zdarzenia dla miłośników motocrossu, ATV, gokartów, samochodów terenowych i cross country.

Jak mówią o sobie ludzie związani z tym obiektem: Jesteśmy riderami i mieszkając w Warszawie ubolewaliśmy, że w stolicy nie ma miejsc, gdzie moglibyśmy pojeździć, nie wspominając już o profesjonalnych szkółkach moto.

Stąd wziął się pomysł na stworzenie toru z prawdziwego zdarzenia, na którym wszyscy fani motocrossu z Warszawy i okolic będą mogli szkolić się, uczyć od podstaw, bądź rozwijać swoją pasję. Bez względu na to czy posiadają własny motocykl, czy też nie. Nasza szkółka przeznaczona jest zarówno dla dzieci, młodzieży, dorosłych, początkujących, średnio-zaawansowanych, jak również dla tych, którzy określani są jako PRO.

A warunki w Drive Position są naprawdę bardzo dobre. Mamy tu dwa tory MX: jeden dla dzieci, drugi dla bardziej zaawansowanych, jest też tor enduro zaprojektowany przez Łukasza Kurowskiego. Poza tym pełne zaplecze, bar, knajpka działająca pod nieobecność Covida-19, duży parking – jednym słowem full wypas. Dlatego kto raz tu trafi, na ogół do nas wraca.

To tam właśnie spędziliśmy minioną sobotę na otwarciu sezonu treningowego dla najmłodszych miłośników motocrossu. Wśród prowadzących zajęcia Blanka Kalisz, swego czasu jedna z najpopularniejszych dziewczyn MX, uczestniczka pierwszych zawodów z serii PP i MP Kobiet, których inicjatorem był magazyn X-cross. Blanka starty w zawodach ma już za sobą, jednak miłość do off roadu okazała się tak silna, że postanowiła swoim doświadczeniem dzielić się z tymi, którzy zdecydowali się postawić pierwsze kroki w tej dyscyplinie.

Swoją przygodę z dwoma kołami Blanka zaczęła od… skutera, który dostała od mamy, aby mogła dojeżdżać do szkoły. Potem postanowiła robić zdjęcia swojemu byłemu chłopakowi startującemu w zawodach, by po pewnym czasie zamienić się z nim rolami. To on zaczął robić jej foty, a Blanka coraz częściej stawała na maszynie startowej. Pierwsze zawody, w Bychawie, zaliczyła po przejechaniu na Suzuki RMZ250 4T ledwie siedmiu motogodzin. Mimo wielu wywrotek złapała bakcyla i tak już jej zostało do dzisiaj. Kiedy powołano do życia najpierw Puchar Polski a potem Mistrzostwa Polski Kobiet pojawiała się na każdej kolejnej rundzie (jej najlepszy wynik to 10. miejsce w klasyfikacji generalnej sezonu na 19 startujących).

To były wspaniałe lata. Dziewczyny tworzyły bardzo zaprzyjaźnioną paczkę, spędzały razem wiele czasu nie tylko na zawodach. W pamięci Blanki zapisał się szczególnie jeden moment: „Zdarzyło się to podczas treningu dziewczyn na śp. torze w Sochaczewie, gdzie specjalnie dla nas przyjechała utytułowana już wówczas Joasia Miller, z którą bardzo się zakumplowałam. Była tam taka jedna hopka, której potwornie się bałam i za nic w świecie nie chciałam jej skoczyć. Ale dzięki Joasi przełamałam swój strach i od tej pory przestałam się bać czegokolwiek.

Niestety proza życia i problemy ze sponsorami sprawiły, że Blanka musiała zrezygnować z dalszych startów, jednak pasja została i nadal ją realizuje, ale teraz jako trener w szkółce Drive Position. Trafiają do niej najbardziej zieloni miłośnicy mx. i ci starsi, i ci młodsi. Czyli zadanie przed Blanką bardzo trudne, bo przede wszystkim musi uczyć ich tak, aby nie zrazili się do motocrossu, a z drugiej strony bacznie przyglądać się tym, którzy sobie nie radzą. Bo czasami lepiej przekonać ich, aby zainteresowali się jakąś inną dyscypliną, niż na siłę trenować na motocyklu. Zaczynamy od skompletowania odpowiedniego stroju, zabezpieczeń, dobrania motocykla i zaczynamy powoli pierwsze jazdy.

Zanim pojedziemy na nasz tor, sporo czasu spędzamy na treningowym placyku, na którym jest kilka zakrętów i małe hopki, z którymi na początek muszą sobie poradzić moi uczniowie. Najmłodszy z nich ma zaledwie trzy i pół roku, ale na motocyklu śmiga niesamowicie. To dla mnie prawdziwa frajda pracować z maluchami i rozwijać w nich motocyklową pasję. A największa radość jest wówczas, gdy dzieciaki mają fun i trenują z własnej, nieprzymuszonej woli.

Zabawnie bywa też z dorosłymi zwłaszcza wtedy, gdy panowie dowiadują się, że trenować ich będzie kobieta. Ale gdy zaczynamy pierwsze jazdy, gdy sama wsiadam na moto miny im rzedną i zdecydowanie pokornieją. Żałuję jedynie, że nie ma z nami więcej dziewczyn. Ale te, które trenują są niezwykle pracowite i zdeterminowane, i nie poddają się tak łatwo jak faceci.

Treningowa sobota za nami, przed nami covidowa rzeczywistość.

fot. Krzysztof Hipsz