Tor „Talkessel” przy ulicy Pocztowej w Teutschenthal czeka na tysiące kibiców wyścigów motocrossowych. Około dwie setki zawodników i zawodniczek pojawi się na słynnym obiekcie niedaleko Halle, by rywalizować w ME i MŚ. Niestety, tym razem znowu nie będziemy mieli możliwości kibicowania polskim riderom…
To już ósma runda MŚ MX2 i MXGP, trzecia runda MŚ Kobiet i czwarta EMX125. Jak co roku w maju, niemieccy kibice będą mieli okazję do zobaczenia swoich ulubieńców na swojej ziemi. Jako że „centralne” położenie imprezy sprzyja niemal całej Europie, więc możemy się spodziewać tłoku na maszynie startowej. I faktycznie, już sama lista budzi uśmiech na twarzy…
W EMX 125- prawie 90 nazwisk, u dziewczyn tradycyjnie jest „full”, ale diametralnie inaczej niż w Kegums czy zwłaszcza w Rosji, zapowiada się klasa MX2, w której ostatnio były wielkie dziury na starcie. W królewskiej MXGP też będzie spory tłok. I pomyśleć, że 3 lata temu w tej właśnie klasie była taka „bieda” i w niemieckim GP startowało ledwie 26 riderów. Tak więc szykuje się wielkie sportowe święto, tyle że bez naszych reprezentantów. Tomek Wysocki nadal odczuwa skutki uderzenia głową w glebę w Kegums i po ostatnim treningu podjął decyzję o rezygnacji z udziału w zawodach. Szkoda, ale jednak zdrowie jest najważniejsze i zawodnik ma pełne prawo do niepodejmowania nadmiernego, niepotrzebnego ryzyka.
Tym bardziej, że w MŚ nie ma średniego tempa a koncentracja musi być cały czas. Z kolei Joanna Miller po starcie w Lidzbarku Warmińskim podjęła decyzję o leczeniu uszkodzonego kolana i niestety nie zobaczymy jej w Niemczech. W EMX125 nie weźmie też udziału Konrad Dąbrowski, ponieważ startuje w MP w Obornikach. Cóż, podobno kalendarze krajowych mistrzostw ustala się według podanego kalendarza MŚ. Przynajmniej tak jest w innych krajach, które jednak wystawiają do pobliskich najważniejszych imprez po kilku swych najlepszych zawodników. Chodzi również o kibiców, bo ci do Teutschenthal mają niezbyt daleko. Inna sprawa to pokrywanie się kalendarza MP czy MXoEN z mistrzostwami ADAC, co – jak już pokazało życie- komplikuje grupie najlepszych plany startowe, bo mają do wyboru- albo być najlepszymi w kraju, albo zbierać punkty w ADAC.
Jakoś inni potrafili sobie z tym poradzić u siebie. No ale my przecież nie musimy nikogo mądrego naśladować. Możemy być oryginalni i jedyni w swoim rodzaju… Wróćmy jednak do tego lepszego, bardziej poukładanego i przemyślanego świata, świata MŚ. Niemiecki tor niemal co roku jest świadkiem ważnych i przełomowych wydarzeń, które mają wielki wpływ na resztę sezonu i walkę o najwyższe trofea. To przecież tutaj łamali się czy eliminowali z gry Ken de Dycker, Jeffrey Herlings, Alexander Tonkov, Courtney Duncan, Max Nagl, Yentel Martens, Giena Bobryszew i Tim Gajser. Ci dwaj ostatni w ubiegłym roku, podczas sobotnich kwalifikacji zanotowali dramatyczne w skutkach upadki, które doprowadziły team HRC do bardzo trudnej sytuacji i zaprzepaściły szanse na dobre wyniki w sezonie. Chyba najbardziej newralgicznym miejscem, gdzie dokonywały się takie dramaty, jest pierwszy skok po starcie. Ma bardzo stromy podjazd, ale całkiem łagodne lądowanie. I to właśnie ta łagodność bywa złudą, bo lądowanie na niewielkich garbach czy wjechanie w koleiny przed dalszym zakrętem już niejednego świetnego ridera wysadziło z siodła.
Tam właśnie „załatwili” sobie sezon i zaprzepaścili szanse na tytuł mistrzowski Herlings, Nagl czy Gajser, którzy byli wtedy liderami w tabeli. Do tego kuriozalny wypadek Kiwi girl, która szła jak burza w sezonie 2016 i była liderką tabeli wśród pań. Ją z kolei „załatwiła” nieostrożna włoska fotoreporterka, która nie przewidziała, że Nowozelandka może skoczyć skok bardziej rasowo niż inne zawodniczki. Skoczyła i…zahaczyła o wystającą rękę z obiektywem. W efekcie upadek i podwójne złamanie ręki plus koniec marzeń o tytule. Tak więc niemiecka runda nie wszystkim dobrze się kojarzy i wielu nie ma wcale do tego miejsca żadnego sentymentu. Czego można się więc spodziewać w ten weekend na „Talkessel”? W roku ubiegłym mieliśmy wspaniały pojedynek Herlingsa z Cairolim. Latający Holender pokazał, że i na twardym torze jest w stanie pokonać utytułowanego Włocha. Ale drugi wyścig był piękną odpowiedzią Cairolego, który prowadził od startu do mety i nie dał sobie wydrzeć końcowego triumfu. W MX2 mieliśmy zwycięstwo Seewera i znakomity występ Huntera Lawrence, który zdobył swoje pierwsze podium Grand Prix. Start australijskiego myśliwca stał do ostatnich chwil pod wielkim znakiem zapytania z powodu kolejnego crashu (uderzenie głową w ziemię ostatnio w Kegums). Niedoleczone pęknięcie kości dłoni w Trentino też może się zemścić.
Ale ostatecznie, dosłownie w trakcie pisania tego artykułu Livia Lancelot potwierdziła nam udział Huntera na starcie. Ufff, to wreszcie kolejna dobra wiadomość, bo dramatycznie złą sytuację w teamie Livii uratuje też trochę Freek Van der Vlist. Dzięki zaprzyjaźnionemu teamowi Carglass Honda został on bowiem wypożyczony na GP Niemiec i zastąpi kontuzjowanego Basa Vaessena. Nie ma za to wątpliwości, że zdrów i w pełni swych możliwości wystartuje Pauls Jonass, który być może powróci do zwycięskiej passy. Oczywiście o ile pozwoli mu na to team mate- Jorge Prado. Hiszpan jednak na niemieckim torze nie notował dotąd nadzwyczajnych wyników, więc ciekawe, czy przełamie tą „tradycję”. Szybki Darian Sanayei nadal boryka się z urazem kolana, więc nie wystartuje w tym GP. Dzisiaj powiedział nam, że wszystko idzie w dobrym kierunku i prawdopodobnie w następnych wyścigach już się pojawi. Nie zobaczymy też niestety jednego z młodszych uczestników klasy MX2 Stephena Rubiniego, który uszkodził w Kegums obojczyk. Jeszcze gorsza rzecz dotyczy sympatycznego Rosjanina Bryljakova, który na swoim, rosyjskim GP rozwalił sobie kolano, mimo sporych oczekiwań na dobry występ. Wykluczył się z wyścigów na dłuższy czas. Ale team KEMEA Yamaha poszedł po ratunek i-podobnie jak w ub. roku-wypożyczył Wenezuelczyka jeżdżącego w USA od 2009r, Anthony Rodrigueza.
Znany z supercrossu zawodnik cieszy się, że ponownie weźmie udział w MŚ MXGP (rok temu jechał w GP Lombardii i Portugalii). Tym bardziej, że nie zdecydował się na udział w pełnym sezonie Lucas Oil Pro Motocross. Tak więc będzie pewna domieszka egzotyki. Cały czas mocni i równi są Olsen i Watson. Duńczyk usadowił się na 3. miejscu w tabeli i na pewno postara się o utrzymanie tej pozycji. WMX. Natomiast wielkie nerwy będą miały miejsce w wyścigach kobiet. Trochę marginalizowane przez niektórych, ale pełne stresu, adrenaliny i zacięcia starty kobiet jednak potrafią być fascynujące. Liderką jest po GP Portugalii ta, która otwarcie mówi, że po raz kolejny zmierza po tytuł. Kiwi girl, Courtney Duncan (obszerny wywiad z nią w aktualnym wydaniu X-cross) jest jeszcze bardziej zmobilizowana i znakomicie przygotowana na wszelkie ewentualności. Nawet na katastrofalne błoto i jazdę w ulewnym deszczu. Zobaczymy co na niemiecką rundę przygotowały jej największe rywalki Nancy Van de Ven i Kiara Fontanesi.
No i przede wszystkim największe zaskoczenie tego sezonu-Niemka Larissa Papenmeier, która w rozmowie z nami powiedziała tak: „Nie przygotowywałam się zimą tak jak powinnam, bo trenowałam głównie w swoim kraju, a tam pogoda nie jest wtedy sprzyjająca. W dodatku nie miałam za wiele czasu na jakieś dodatkowe przygotowania, ponieważ między treningami mam swoją normalną pracę żeby zarobić na życie. Robię co mogę i jadę tak jak umiem. Wysilam się ile jestem w stanie, ale ćwiczeń siłowych też nie miałam szczególnie wiele. Tak więc moje dobre wyniki to raczej zasługa umiejętności i doświadczenia, a także świetnie przygotowanego sprzętu. A tym dysponuję dzięki dobrej ofercie, jaką otrzymałam od SUZUKI Deutschland. Tak więc te trzy dziewczyny na pewną zrobią wszystko, by Kiwi przeszkodzić. Rywalizacja u pań wkracza w połowę sezonu (trzecia z sześciu rund) i jeśli na twardym Kiwi znowu będzie tak dobra jak zawsze jest, to może rywalkom odskoczyć w tabeli przed rundami znacznie trudniejszymi, bo w ciężkich, upalnych piachach Ottobiano i zdradliwym Assen.
Na pewno z wyjątkową uwagą kibice będą spoglądali na swojego pupila Henrego Jacobi. On już przecież pokazał w Trentino, że na hard packu jest w stanie wjechać nawet na podium. U siebie będzie miał też dodatkową motywację i na pewno serca oraz gardła niemieckich fanów, którzy naprawdę lubią swego kadrowicza. Nie inaczej z Maxem Naglem, choć od czasu pamiętnego, wielkiego pecha w roku 2015, gdy był przecież liderem tabeli, Niemiec jakoś nie umie dostać się do ścisłej czołówki. Wydaje się, że tym razem niemieckiego cudu też nie będzie i kibice będą musieli znowu zadowolić się miejscem pod koniec pierwszej dziesiątki. Flagowy motocykl TM nie wydaje się też wystarczająca konkurencją dla gigantów z KTM czy maszyny Gajsera albo Desallego. No cóż, każdy ma swoje problemy. My w tym GP nie mamy ani jednego Polaka, więc to jest jeszcze większy problem. Po wielkiej klapie udziału Szymona Staszkiewicza w MŚ i kolejnej pauzie Asi Miller, mamy jeszcze przymusową absencję Wysockiego. A zastanawialiście się co będzie jak i Tomka zabraknie w MŚ? Bo jak na razie więcej okoliczności „sprzyja” takiemu scenariuszowi. Transmisja z Niemiec na żywo w EUROSPORT 2: o godz. 13:00, 14:00 i 16:00. Później jeszcze powtórki i skróty o 20:00 i 23:15. Czego nie pokażą kamery i nie powiedzą komentatorzy, spróbujemy Wam przekazać my. Prosto z Teutschenthal i później w raporcie.
fot. Alek Skoczek, KTM, Monster Energy