„Północna” w Lidzbarku Warmińskim to towar najwyższej jakości.

Tor w Lidzbarku to jest już niewątpliwie nie tylko obiekt do uprawiania motocrossu, to dzisiaj znak towarowy, to marka kojarzona z wysoką jakością i organizacyjnym profesjonalizmem. Dowiodła tego druga runda Mistrzostw Strefy Polski Północnej, która zgromadziła całą czołówkę polskiego MX oraz setki kibiców dopingujących startujących riderów. A ci zrewanżowali się znakomitą jazdą, walką o każdą dziesiątą sekundy tworząc niezapomniane widowisko w niezwykłej scenerii lidzbarskiego toru.

Jeszcze na kilka dni przed imprezą widok listy zgłoszeń budził poważne obawy organizatorów. Niewiele ponad 40 nazwisk nie wyglądało najlepiej. No cóż, coś jest w polskim motorsporcie, że spora liczba zawodników czeka do ostatniego momentu, aby zgłosić swój akces, co nie najlepiej wpływa na stan ducha ludzi przygotowujących imprezę. Kiedy jednak w niedzielny słoneczny poranek zobaczyłem wypełniony po brzegi padok i radosną twarz prezesa Paukszto, sam także odetchnąłem z ulgą. Będzie ściganie na najwyższym poziomie.

Kilka wolnych minut wykorzystałem na rozmowę z Marcinem o przygotowaniach do zawodów i o tym, co nowego czeka nas w najbliższej przyszłości. „Tor jest jak przydomowy ogródek, trzeba o niego dbać przez cały rok, żeby na wiosnę nic nas nie zaskoczyło. Dlatego nawet zimą dopieszczaliśmy nitkę toru, każdy zakręt czy hopę, w czym niezwykle pomocny okazał się nowo zakupiony Hannomag, maszyna do wszystkiego. Dzięki niej wiele zrobiliśmy, ale czekają nas nowe wyzwania, w których realizacji na pewno okaże się bardzo pomocna.

Ponieważ postawiliśmy na wychowanie nowego offroadowego narybku, bo tylko w tym tkwi szansa, aby polski mx nie umarł, wybudowaliśmy pełnowymiarowy tor dla pit bike’ów. Nie chcemy kupować nowych zawodników, chcemy ich sami wychować i przygotować do startów w imprezach również tych najwyższej rangi, dlatego wkrótce ruszy specjalna akcja w szkołach, gdzie będziemy szukać następców Tomka Wysockiego. Planując w przyszłym roku zawody rangi międzynarodowej, wkrótce zaczniemy rozbudowę padoku na pozyskanych nowych terenach. Próbą generalną będzie wydarzenie planowane na jesień, które mam nadzieję zaskoczy wielu naszych riderów. O szczegółach jednak na razie nie będę mówił. Obiecuję, że X-cross dowie się o nich pierwszy.

W tym miejscu chciałbym podziękować za pomoc ze strony władz samorządowych, dzięki którym możemy pozwolić sobie na to, by nie stać w miejscu a cały czas iść do przodu. Ogromną pomoc otrzymujemy także od prywatnych sponsorów, takich jak Mark Łapiejko, M-Produkt, HML Nosewicz i Auto-Części Wasylkiewicz. To nasi sprawdzeni w bojach przyjaciele, na których zawsze możemy liczyć”.

Tyle tytułem wstępu, bo punktualnie o godzinie 11.30 na maszynie startowej pojawili się najmłodsi riderzy. Czternastka młodych wilczków jak zwykle podbiła serca publiczności. Zaskoczenia nie było: podwójny zwycięzca z Bartoszyc Janek Hinc (MX Lipno) powtórzył swój sukces i tym razem także dwukrotnie finiszował jako pierwszy. W ten sposób umocnił swoją pozycję w klasyfikacji generalnej strefy północnej. Janek jest przykładem, że warto inwestować w najmłodszych, bo to oni są solą offroadowej ziemi. A że startuje w barwach klubu, który bardzo dba o swoich podopiecznych, można być spokojnym o dalszy rozwój jego kariery.

Niestety w klasie Kobiet posucha i wyraźny kryzys, bo dziewczyn na motocyklach jest coraz mniej. Jak to jest, że na niemieckim Women Cup mamy pełną maszynę (we wspomnianym Pucharze z powodzeniem startuje Polka Wiktoria Kupczyk), a u nas zebrała się ledwie czwórka. Pamiętam czasy, gdy na liście startowej mieliśmy czasami ponad 20 nazwisk, dzisiaj aż trudno uwierzyć, że kiedyś tak właśnie było. Najszybszą riderką w Lidzbarku była Oliwia Wiśniewska (CAMK Człuchów), która prowadzi także w klasyfikacji generalnej strefy północnej.

Z kolei w klasie MX85 w generalce strefowej mamy już zdecydowanie ukształtowaną czołówkę, którą po zawodach w Lidzbarku tworzą 1.Maksymilian Pawełczak (MX Lipno), 2.Ralf Zinko (CAMK Człuchów), 3.Filip Stefan Jankowski (MX Lipno). Dodajmy, że Maks to także uzdolniony żużlowiec, dlatego w niepokojem będę obserwował rozwój jego offroadowej kariery, czy czasem nie przyjdzie moment, że górę weźmie „czarny sport”. Oby jak najdłużej nie.

Za to w klasie Junior już nie wszystko jest tak oczywiste. Konkurencja jest bardzo silna, dlatego kiedy zabraknie szczęścia (jak to się przydarzyło liderowi Dawidowi Zarembie – awaria korby w pierwszym wyścigu) w czasie sezonu możemy być świadkami wielu przetasowań. Dawid: „Od razu po starcie w pierwszym zakręcie przewrócił się jeden z riderów i ledwo go ominąłem, chwilę potem wjechałem w tył motocykla innego zawodnika, zaczął się pościg za czołówką, niestety w pewnym momencie silnik odmówił posłuszeństwa i było po zawodach. W drugim biegu zaliczyłem perfekcyjny start, jednak nie przejechałem nawet połowy koła, gdy ktoś we mnie wjechał wpychając mnie w kolczaste krzaki. Na szczęście szybko złapałem właściwe tempo, udało mi się wygrać, co finalnie dało mi 3. miejsce na podium”.

Jak zwykle największe emocje towarzyszyły przejazdowi klasy Open. Pierwszy wyścig to zdecydowana przewaga Szymona Staszkiewicza, ale w drugim scenariusza nie powstydziłby się sam Hitchcock. Szymon przed startem do drugiego biegu: „Jestem na antybiotykach, więc kondycja nie najlepsza, a tu czeka nas przeprawa z już nieźle rozjeżdżonym torem. Teoretycznie o zwycięstwie w takich warunkach może zadecydować dobry start, a potem rozważna jazda”. Niestety, Staszkiewiczowi start nie wyszedł, na czele stawki znaleźli się najpierw Maciek Zdunek, potem Kuba Barczewski, jednak na 9. okrążeniu wszystko się zmieniło, bowiem do głosu znowu doszedł Szymon wygrywając także drugi wyścig.

Na widzach największe wrażenie zrobiły jednak połączone klasy MX1BiC i MX2BiC. 36 jeźdźców na maszynie startowej robi wrażenie, ryk silników także jest przepotężny, a pierwszy zakręt, w który stara się jednocześnie wjechać tak duża liczba zawodników wywołuje gęsią skórkę. Tak powinno być we wszystkich klasach, bo wtedy mamy fun i adrenalinę na poziomie alarmowym. W MX1BiC na najwyższym stopniu podium stanął Jędrzej Żuralski (KM Wiraż Bartoszyce), w MX2BiC Kacper Majowicz (MX Lipno).

Na koniec Mastersi, kolejna bardzo liczna grupa jeźdźców. A wśród nich, w klasie 50+ człowiek, który zasługuje na największe uznanie… Walteeeeer Stępiński. Ma 70 lat, jest chodzącą historią polskiego motocrossu nadal pozostając w znakomitej formie, o czym świadczy zajęte 3. miejsce w swojej klasie (zwyciężył Jerzy Wiśniowski z MK Lidzbark Warmiński). W grupie Masters najszybszy był Wojtek Kuształa (MK Lidzbark Warmiński).

I jeszcze jedna refleksja: ani razu nie interweniowała pomoc medyczna, wszystkie wyścigi startowały o czasie, że o pięknej pogodzie nie wspomnę. Bo tor w Lidzbarku to marka, to znak handlowy najwyższego lotu.

WYNIKI

tekst i zdjęcia: Krzysztof Hipsz