Superenduro w wydaniu extra – MP i PP SE Ogrodniki

Pozory mogą mylić… ale mapy Google na ogół się nie mylą. Rano kierunek został wytyczony bezproblemowo, cel: okolice miejscowości Ogrodniki w pobliżu Elbląga.

Gdy zjechałem z głównego szlaku droga poprowadziła przez las, po lewej za chwilę miało pojawić się Jezioro Martwe, po prawej wjazd na tor. Wjazd owszem był, ale po jego przekroczeniu o mamo! Spa jakieś czy co! Trawa ścięta jak na polu golfowym, wszędzie kostka, po prawej namioty z jedzonkiem, po lewej kawał chałupy z tarasem, a przede mną… tor superenduro!

Ale numer, czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Niby off road, a błota nawet na lekarstwo. Tak właśnie wyglądało miejsce, gdzie dzisiaj rozegrano IV rundę Mistrzostw Polski i Pucharu Polski SE. W takich warunkach nie przyszło mi jeszcze oglądać endurowego upalania. Gospodarzem tego niezwykłego miejsca jest Mieszko Gotkowski, rybak wód przybrzeżnych, z zamiłowania offroadowy motocyklista. Od dłuższego czasu nosił się z zamiarem zorganizowania superendurowych wyścigów i w końcu cel swój zrealizował. Mało tego, sam wystartował w klasie Masters, zajmując pierwsze miejsce. Ale to tak na marginesie…

Kaczmarczyk/Kargul

Gotkowski przez wiele miesięcy starał się o miejsce w kalendarzu Mistrzostw, w długim oczekiwaniu na zgodę PZM zdążył stracić sponsora strategicznego, ale w końcu doczekał się i zrobił imprezę rangi europejskiej. Zawdzięcza to swojej pracy, zaangażowaniu się w jego projekt przyjaciół i wsparciu miejscowego biznesu oraz władz samorządowych. Żadnej przaśności, żadnej prowizorki… Ale o tym za chwilę, czas na ściganie. Oczywiście największe zainteresowanie wzbudzała klasa Open – nieliczna, ale najwyższej próby. Pierwsze dwa wyścigi rozegrano pod dyktando Emila Juszczaka. Trzeci nasz vice mistrz świata spóźnił start, dając się objechać Grześkowi Kargulowi i Oskarowi Kaczmarczykowi.

Andrzej Luberda

Zanosiło się na sensację, jednak los okazał się łaskawy dla Emila, bowiem w pewnym momencie dwaj jego rywale… wypadli na moment z gry! Oskar Kaczmarczyk: Pierwszy wyszedłem z maszyny, odjechałem trochę chłopakom, przymierzyłem się do skoku przez trzy belki, niestety nie doleciałem, uderzyłem przodem w drugą belkę. I może skończyłoby się na lekkich podrapaniach, niestety nadjechał Grzesiu Kargul i na mnie „wskoczył”. No i trochę mnie sponiewierał. Ale ogólnie jestem zadowolony, trasa bardzo mi się podoba, jest inna, bardziej techniczna niż standardowe superenduro i zdecydowanie szybsza, taki mix motocrossu z delikatnymi elementami SE. Nie twierdzę, że tylko na takich torach chciałbym jeździć, ale od czasu do czasu czemu nie. Na pewno są one idealne dla tych, którzy zaczynają swoją przygodę z tą odmianą motorsportu (tyle Oskar, wypowiedzi jego konkurentów znajdziecie w relacji w magazynie X-cross). W Open zwyciężył dzisiaj Emil, przed Grzegorzem i Oskarem.

W klasie Junior MP triumfował Andrzej Luberda przed Aleksandrem Gotkowskim i Arturem Pietrzakiem. W sumie w IV Rundzie MP SE wystartowało… 7 zawodników. Mało, bardzo mało! A przecież w tej dyscyplinie nasi zawodnicy należą do światowej czołówki. Mimo tego, gdyby nie rzut na taśmę kilku zapaleńcow, PZM był gotów zrezygnować z rozgrywek mistrzowskich.

Mieszko Gotkowski

Na szczęście „coś drgnęło” i chodzi tylko o to, aby owym zapaleńcom nie przeszkadzać. W ramach Pucharu Polski pojechała może nie armia, ale spory oddział riderów, bo 23. Wiem, nie jest to powalająca liczba, ale trzeba być optymistą. W klasie Kobiet wygrała Natalia Krakowska, podopieczna Andrzeja Andrzejaka, w Młodzikach najszybszy był Szymon Kus, w Licencji B Kacper Dudzić, w Licencji C Martino Boggero, w klasie Master wspomniany już wcześniej Mieszko Gotkowski i w Amatorach Michał Górnik.

Trudno ocenić ilu kibiców oglądało zawody (w soboty zawsze jest ich mniej), ale jak poinformowali na strażacy z Ogrodnik, sprzedali około trzystu porcji własnoręcznie ugotowanej grochówki. Zresztą kulinaria na zawodach to osobny rozdział. Cały dzień swoje domowe specjały serwowały (w tym znakomite pierogi) Panie z miejscowego Koła Gospodyń Wiejskich. Powalał nie tylko ich smak, ale i… cena: 5zł za 5 sztuk wypasionych „ruskich” albo „z mięsem”. Takich cen po prostu już nie ma. Pamiętam, gdy w Gdańsku na MP zaserwowano mi szaszłyk za… 35zł, jest różnica? A ciasta to już totalny odjazd, nie dość że pyszne, nie dość że wielkie, to jeszcze za… 2zł. Ale to nie wszystko, wśród publiczności rozlosowano m.in. zaproszenia do SPA, zniżkowe karnety na basen i wiele innych miłych upominków.

Bo jak się chce, to wszystko się da. Zapominają o tym zwłaszcza rutyniarze, natomiast ci, „co pierwszy raz” po prostu wkładają w swoją robotę także kawałek swojego serca. Kilka tygodni temu Olecko, teraz rancho Mieszka pod Elblągiem, nowe miejscówki na offroadowej mapie Polski. Zakreślcie je czerwonym kółkiem, bo jeszcze będzie o nich naprawdę głośno. Wierzę w to!

Powyższa relacja powstała w elbląskim hotelowym Młynie, w którym przed laty biesiadowali żołnierze Napoleona. Tyle, że po moskiewskim laniu wracali na tarczy, a Mieszko Gotkowski – ze swoim niewielkim oddziałem – odniósł dzisiaj zwycięstwo.

fot. X-cross