Sobota to oficjalne zakończenie Rajdu Dakar. Wspólny toast tradycyjnym koktajlem Fernando i dekoracja na rampie w Cordobie wszystkich, którzy zdołali pokonać w ciągu ostatnich dwóch tygodni niemal 9000 km.
Zanim to nastąpi, na uczestników czekał względnie krótki, bo 119-kilometrowy odcinek specjalny, podczas którego 85 motocyklistów miało do przekroczenia ponad 30 rzek, czyli dość dużo okazji do popełnienia błędów skutkujących niepotrzebnymi stratami na koniec rajdu. Zawodnicy wystartowali w odwrotnej kolejności, a więc od ostatniego w tabeli do pierwszego.
Od początku towarzyszyły im ogromne emocje, bowiem o tym kto zwycięży miał zadecydować ostatni odcinek. Lider Toby Price mial tylko dwie minuty przewagi nad Benavidesem i Meo. Teoretycznie do walki mógł się włączyć Walkner, jednak odrobić 11 minut straty to już wyższa szkoła jazdy, ale przede wszystkim łut szczęścia, że któremuś z konkurentów nie pójdzie. No i poszły konie po betonie, ponad setkę kilometrów wszyscy łyknęli bezproblemowo i wczesnym polskim popołudniem zawodnicy zaczęli meldować się na mecie. Zameldował się też nasz bohater Maciek Giemza, debiutant ale już gwiazda pustynnych bezdroży. Walczył do końca, piął się w tabeli coraz wyżej i wyżej, znakomicie pojechał również dzisiaj, by ostatecznie znaleźć się na 24. miejscu generalki. Wielkie brawa, Maciej jestes the best! Pozostałe polske orły czyli Paweł Stasiaczek i Maciej Berdysz zajęli odpowiednio 55. i 57. miejsce. A pierwsza dakarowa trójka to Walkner (KTM), Benavides (Honda) i Price (KTM). Gratulacje dla wszystkich!!!
fot. Rafał Grzesiński