Jason Anderson (Monster Energy Kawasaki), zwycięzca 2. rundy AMA SX

Musiałeś zaliczyć 47 wyścigów, aby odnieść zwycięstwo w Main Event. Jak to jest?

Rzeczywiście, minęło trochę czasu. Byłem blisko w Salt Lake City, teraz wracam do gry mając 28 lat.

W którym momencie pomyślałeś, że możesz wygrać z nowym zespołem?

Zawsze czułem, że mam talent do wygrywania, ale po prostu nie mogłem tego wykorzystać. W zeszłym roku miałem tylko dwa trzecie miejsca i kilka w Top5. Wyglądało, że to koniec mojej kariery, a tymczasem..

Czy czułeś presję ze strony Plessingera?

Szczerze mówiąc nie wiedziałem, że jedzie za mną najdłużej. Ścigałem się i obserwowałem Justina, spojrzałem w górę na tablicę i zobaczyłem, ile czasu minęło w wyścigu i wtedy zauważyłem, jak blisko mnie jest AP. Pomyślałem w tym momencie, że muszę naprawdę zacząć walczyć.

Na początku dnia zaliczyłeś niezłą glebę, wyglądało to dość przerażająco.

Tak, uderzyłem w słupek, ale skończyło się na kilku zadrapaniach.

W Anaheim byłeś naprawdę szybki i proszę, tydzień później wygrywasz w Oakland. Czy spodziewałeś się tak szybkiego progresu?

Nie, bo cały czas rozgryzam swoje Kawasaki. Tyle lat jeździłem na stalowej ramie i nadal uczę się tego motocykla. Pracując z zespołem robimy postępy każdego dnia. Wynik drugiej rundy trochę mnie zaskoczył.

Pokazałeś jednocześnie, że jesteś zawodnikiem bardzo agresywnym.

Ale muszę nad tym panować, żeby nie znaleźć się w punkcie medycznym Alpinestars.

W ciągu tygodnia wykonałeś o wiele więcej testów niż zwykle.

Zaowocowało to jednym klikiem i wymianą kierownicy. Nic więcej.

fot. ARC